pod rządami prokuratura i tajne służby rozpracowywały polityków, właścicieli mediów i dziennikarzy. Haki miały być zbierane na TVN, Polsat, wydawcę "Gazety Wyborczej", Donalda Tuska, Grzechorza Schetynę, Jarosława Wałęsę, Waldemara Pawlaka. Nawet Lech Kaczyński niepokoił się, że jego rodzina była inwigilowana przez CBA - twierdzi Kaczmarek. Były szef MSWiA zeznawał w środę za zamkniętymi drzwiami komisji ds. służb specjalnych przez pięć godzin. Wcześniej publicznie oskarżył PiS o używanie służb i prokuratury do walki politycznej. Wszyscy zastanawiali się, czy były minister ma konkrety. Przedstawił je na tajnym posiedzeniu komisji. "Dziennikowi" udało się potwierdzić w kilku niezależnych źródłach szczegóły jego zeznań. - Opowiadał, że został wezwany przez . Prezydent miał się go zapytać, czy ufa dyrektorowi Centralnego Biura Śledczego. Szef MSWiA odpowiedział twierdząco. Wtedy Lech Kaczyński poprosił, aby dyrektor CBŚ sprawdził, dlaczego Centralne Biuro Antykorupcyjne interesuje się jego najbliższą rodziną - tę historię powiedziało gazecie trzech posłów komisji. Wśród innych przekazanych przez Kaczmarka informacji wiele dotyczyło dziennikarzy i właścicieli mediów. - Według Kaczmarka premier i minister sprawiedliwości polecili prokuraturze i służbom przeszukiwanie archiwów. Szukano dowodów na nielegalne działania Polsatu, TVN i Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej". Chodziło o prześwietlenie finansów, kulisów powstania tych mediów relacjonują słowa Kaczmarka rozmówcy "Dziennika". Minister sprawiedliwości miał też naciskać na policję, aby podsłuchiwała dziennikarzy. Kaczmarek mówił też posłom, że zbierano haki na polityków. Według jego wiedzy prokuratura interesowała się działaczami Platformy Obywatelskiej: Donaldem Tuskiem, Grzegorzem Schetyną, Mirosławem Drzewieckim oraz synem Lecha Wałęsy Jarosławem. - Tajny współpracownik ABW miał donieść o jakichś malwersacjach młodego Wałęsy. Szef ABW tajną notatkę na ten temat natychmiast zawiózł do Ziobry. Ten podzielił się wiedzą z premierem. Kaczyński stwierdził: "Przez małego dojdziemy do dużego" - opowiada gazecie dwóch posłów. "Dziennik" chciał o to zapytać premiera. Jednak, jak poinformowano gazetę w kancelarii premiera, zarówno szef rządu, jak i jego rzecznik są na urlopach. Kaczmarek twierdził, że są dowody na jego oskarżenia. Wskazywał, gdzie szukać dokumentów, które poświadczą jego słowa i wymieniał nazwiska świadków - podaje "Dziennik".