i zostały nadmiernie zredukowane". Pytany czy są jeszcze realne szanse na to, by koalicja rządowa przetrwała do końca kadencji, premier odpowiada, że "to jest jedno z takich pytań, na które nie ma odpowiedzi. Jeśli w ogóle można ją uzyskać, to od naszych partnerów. My nie możemy ciągle czekać. Nie możemy nie obsadzać stanowiska ministra (rolnictwa - red.), bo nam się proponuje pana, który ma wojskowe przygotowanie i stał za sprawami, które potępiamy. Mimo to jeszcze wyciągamy rękę, mianując Wojciecha Mojzesowicza. To akt daleko idącej dobrej woli wobec Samoobrony. To przecież człowiek wywodzący się z tego środowiska. Poróżniony z Lepperem, ale niekoniecznie poróżniony z innymi działaczami". - Dziś widzę, że ten kryzys był nieunikniony, mówi szef gabinetu. - Pozostaje pytanie, na które muszą odpowiedzieć sobie sami działacze Samoobrony: czy ich partia to tylko Andrzej Lepper, czy formacja, która ma jakieś plany na przyszłość. Jeśli to jest tylko Lepper, bez względu na wszystko co się dzieje, to czarno widzę przyszłość Samoobrony. Nie chce pan oddać na pewien czas władzy LiD i PO? - pyta "Fakt". - Ta teoria to czysta bzdura, odpowiada . - Nie mam ku temu powodów. Także w perspektywie reelekcji Lecha Kaczyńskiego. Koalicja LiD-PO to w istocie powrót do władzy Aleksandra Kwaśniewskiego i jego towarzystwa. Nie wiem, co na ten temat sądzi Tusk, ale będzie dworzaninem przy królu Kwaśniewskim. Lider PO sam uruchamia mechanizm, który prędzej czy później sprowadzi go do tej roli. Zresztą już to się dzieje. A my nie chcemy powrotu Kwaśniewskiego, bo to nieszczęście dla Polski. Czyli nie wyklucza pan koalicji z PO? - docieka "Fakt". - W tej chwili, poza SLD, nikogo nie wykluczam, mówi rozmówca gazety. Po wyborach w 2005 roku zdarzyły się rzeczy, o których wcześniej nie myślałem, i gdyby mnie wówczas zapytano, to bym przysięgał z dobrą wiarą, że nie będzie tak jak jest obecnie. Dlatego nie chcę się zarzekać, ale na pewno nie pójdziemy na koalicję wsteczną dla Polski. Taką, która ma cofać historię do czasu sprzed afery Rywina. - Nauczka dla Platformy w postaci trzeciego miejsca w wyborach po nas i po lewicy byłaby pożyteczna, mówi prezes PiS. - Ale nie dlatego, że my wzmacniamy lewicę, tylko dlatego, że wzmocniła ją właśnie PO. Uczyniła to rysując całkowicie nieprawdziwy obraz rzeczywistości Polski po 2005 roku. Obraz kraju, w którym się dzieją same złe rzeczy, a który przecież w rzeczywistości kwitnie.