- 21 października to z całą pewnością optymalny termin wyborów i jeżeli PO i SLD nie chcą się kompletnie ośmieszyć, bo przecież same złożyły wnioski, to muszą za tym głosować - powiedział premier. Według niego, 7 września w Sejmie powinno się znaleźć 307 głosów pozwalających na samorozwiązanie Izby. - My na pewno za tym będziemy głosowali, jeśli dodać do tego Platformę, to już jest 280. Dodać do tego SLD, to już jest 320 czy 330. Będą pewnie jacyś pojedynczy posłowie, którzy tak bardzo się boją wyborów, że nie będą chcieli i zawsze jest jakaś absencja związana np. z chorobami, ale to jest tak, że 307 głosów powinno się znaleźć - mówił premier. Według niego, nie ma w tej sprawie porozumienia z PO, poza rozmową z prezydentem Lechem Kaczyńskim. - Padały pewne słowa, pewne przyrzeczenia, a reszta jest sprawą honoru. Jak z tym honorem jest - zobaczymy - podkreślił. Czy przyrzeczenie dotyczące komisji śledczej padło wprost, czy to była pańska dedukcja wynikająca z daty wyborów - padło pytanie. - Ja nie byłem w czasie tego spotkania, natomiast jest oczywiste, że komisja powoływana teraz nie ma żadnego sensu. Natomiast nie ma przeszkód, żeby taka komisję powołać po wyborach - odpowiedział . Pytany, czy jeżeli w Sejmie nie będzie 307 głosów za samorozwiązaniem, będzie potrzebne kolejne spotkanie z Tuskiem i pisemne gwarancje ze strony PO, premier odparł: "Wtedy będą potrzebne gwarancje z tego względu, że my nie mamy zamiaru tak agresywnej, tak skrajnie destruktywnej i popierającej przestępców opozycji robić prezentów. To znaczy, ja się podam do dymisji, ale tylko wtedy, jeżeli będę wiedział, że to będzie prowadzić do wyborów. Jeśli nie, to przecież mogą złożyć konstruktywne wotum nieufności, razem z Andrzejem Lepperem, Romanem Giertychem, a także z przywódcą SLD". Na pytanie czy "Solidarność" będzie ważną siłą w kampanii wyborczej premier odparł, że związek, po doświadczeniach AWS, nie chce być obecny na scenie politycznej bezpośrednio. Dodał, że uzyskał takie zapewnienie w rozmowie z przewodniczącym "Solidarności" Januszem Śniadkiem. J.Kaczyński zaprzeczył jakoby PiS miałoby się porozumieć z dyrektorem Radia Maryja i w zamian za miejsca na listach wyborczych odzyskać poparcie toruńskiej rozgłośni. Pisał o tym tygodnik "Wprost". - Nie ma takiego porozumienia. Nie zawieramy z tego rodzaju instytucjami jak Radio Maryja, porozumień politycznych. To jest zmyślenie mediów - powiedział premier.