i są solidne. Wywiad z prezydentem został nagrany w czwartek, a w całości wyemitowany w piątek rano, w radiowych "Sygnałach Dnia". - To jest sprawa też niezwykle niemiła dla mnie. Człowiekiem, który wylansował Janusza Kaczmarka, byłem ja - dodał . Zaznaczył, że przez lata swojej działalności po 1989 roku miał dziesiątki bliskich współpracowników, ale nie pamięta "takiego przypadku jak Janusz Kaczmarek". Kaczmarek stworzył obraz swojej osoby, który - jak mówił prezydent - "z wielką radością akceptował": człowieka powściągliwego, spokojnego, ustabilizowanego rodzinnie, przy tym miłego towarzysko, ale nie nachalnego. - A więc - człowiek ze wszech miar zasługujący na zaufanie. Wiedziałem, że to nie jest człowiek walki w tym sensie, w jakim ludźmi walki są ludzie mojego pokolenia, którzy walczyli w opozycji przedsierpniowej i posierpniowej, w "Solidarności". Nie możemy Polski budować wyłącznie w oparciu o tych ludzi, bo po prostu jest ich za mało i z tego punktu widzenia Janusz Kaczmarek mi się niezmiernie przez całe lata podobał. Okazało się niestety, że miał dwie twarze - mówił Lech Kaczyński. W piątek warszawska prokuratura okręgowa wznowiła czynności w sprawie przeciwko Kaczmarkowi, Kornatowskiemu i prezesowi PZU Jaromirowi Netzlowi (również zatrzymanemu) w śledztwie dot. przecieku z akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Kaczmarkowi postawiono zarzuty utrudniania śledztwa przez składanie fałszywych zeznań i podżegania innej osoby do ich składania w sprawie akcji CBA. Treści zarzutów dla Netzla i Kornatowskiego nie ujawniono. - Konieczne jest przekazanie naszemu społeczeństwu informacji w tej sprawie, nawet na zasadzie ekstraordynaryjnej (...), bo normalnie informacji ze śledztwa się nie przekazuje. Inaczej mamy do czynienia z całkowitym wprowadzeniem w błąd opinii publicznej - podkreślił prezydent. Pytany, czy zdarzy się to wkrótce, Lech Kaczyński zaznaczył, że choć ujawnienie tego typu informacji nie jest decyzją prezydenta, to ma nadzieję, że tak. - Opinia publiczna pewne, podstawowe fakty musi znać - powiedział.