- Myślę, że - panie premierze, panie ministrze Ziobro - czas teraz na przeprosiny, szczególnie w stosunku do LPR i mnie osobiście - powiedział Giertych na konferencji prasowej w Sejmie. Sąd stwierdził, że z akt nie wynika, by istniało ryzyko zacierania śladów przestępstwa przez Kaczmarka, a tym prokuratura uzasadniała potrzebę jego zatrzymania. Giertych zwrócił uwagę, że sąd uznał, iż zatrzymanie służyło innym celom niż dobro śledztwa. Jego zdaniem, orzeczenie potwierdza słuszność obaw LPR, gdy podejmowała ona decyzję o wystawieniu Janusza Kaczmarka jako kandydata na premiera w konstruktywnym wotum nieufności. "Jeżeli Kaczmarek zdecydował się powiedzieć to, co powiedział o działaniu ministerstwa sprawiedliwości to oznacza, że grozi mu zatrzymanie i aresztowanie. To była główna przesłanka tego parasola, który został roztoczony nad świadkiem koronnym" - mówił szef Ligi. W jego ocenie, cała propaganda rządowa została skierowana przeciwko - jak mówił - "osobie, która została wykreowana przez premiera Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Lecha Kaczyńskiego". Giertycha zdziwiła także postawa prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. - Co to za prokurator, który w odniesieniu do prawomocnego orzeczenia sądu mówi, że się nie zgadza. To nie jest rola prokuratora nie zgadzać się z orzeczeniem - uważa polityk LPR. Prokurator krajowy Dariusz Barski z "pokorą" przyjął sądowe postanowienie. Czym innym jest sprawa samego zarzutu, a czym innym to, czy należało zatrzymać daną osobę dla jego postawienia. - W mojej ocenie zatrzymanie było zasadne, a materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodabniał zarzuty przedstawione wszystkim zatrzymanym - powiedział. Dodał, że nie zna uzasadnienia sądu, ale w opinii prokuratorów należało Kaczmarka zatrzymać. - Uważam, że zrobili słusznie, ponieważ dzięki temu pozyskano dodatkowy materiał dowodowy, którego by nie pozyskano, gdyby zatrzymania nie było - zaznaczył.