Z ustaleń "Dziennika" wynika jednak, że tę hipotezę potwierdzają głównie poszlaki i na razie nie ma mocnych dowodów, które pozwoliłyby postawić byłemu szefowi MSWiA zarzuty. Czwartek, 5 lipca, późne popołudnie. Przed warszawski hotel Marriott podjeżdżają samochody. Z jednego z nich, według zapisu zarejestrowanego przez hotelową kamerę przemysłową, wysiada minister . Za chwilę zniknie w hotelowym holu, skieruje się do windy, z której wysiądzie dopiero na 40. piętrze. - W restauracji Panorama spotkałem się z kimś prywatnie na drinku. Nie powiem z kim, zeznałem to w prokuraturze - tłumaczył "Dziennikowi" w ubiegłym tygodniu. Według śledczych z ABW i prokuratury, Kaczmarek na najwyższym piętrze Marriotta spotkał się z jednym z najbardziej wpływowych polskich biznesmenów Ryszardem Krauze, prezesem Prokomu oraz Lechem Woszczerowiczem, posłem Samoobrony, a wcześniej doradcą Krauzego. Mają tego dowodzić m.in. tzw. BTS-y, czyli system lokalizacyjny, na podstawie którego można sprawdzić, w którym przekaźniku i o której loguje się telefon komórkowy. Z ich analizy wynika, że jest czas, o której wszystkie trzy telefony były w tym samym miejscu. Tym miejscem ma być apartament jednego z najbogatszych Polaków. Krauze zaprzecza, że widział się z Kaczmarkiem i Woszczerowiczem. A Kaczmarek zapewnia, że nie zna osobiście Woszczerowicza. Jednak według innej wersji informacja o planowanej akcji CBA dotarła od Kaczmarka do Woszczerowicza nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem prezesa PZU Jaromira Netzla. - Spotkałem się z Kaczmarkiem w czwartek na 15 minut, ale nie w Marriotcie. Przekazałem mu pewne dokumenty - mówił "Dziennikowi" prezes PZU. Jednocześnie uważa jednak za absurd, jakoby to on miał o czymkolwiek informować Woszczerowicza, czy być jakimkolwiek pośrednikiem.