nie przejmie inicjatywy w drugim kroku konstytucyjnym tworzenia rządu. - Zwracam się z apelem do wszystkich liderów wszystkich ugrupowań, aby nie stchórzyli, aby zagłosowali za samorozwiązaniem - powiedział dziennikarzom. Głosowanie nad skróceniem kadencji zaplanowano w Sejmie na 7 września. W Sejmie są trzy wnioski w tej sprawie: PO, SLD i PiS. Do skrócenia kadencji potrzeba 307 głosów. Jeśli okaże się, że nie starczy głosów, aby Sejm sam się rozwiązał - mówił Tusk - a tu lewica jest "podejrzewana, że nie będzie skłonna tego zrobić" - to będziemy zmuszeni czekać na decyzję o podaniu rządu do dymisji. Szef PO zapowiedział, że będzie apelował, aby Jarosław Kaczyński złożył "natychmiast" dymisję. - Po to, aby odbyły się wcześniejsze wybory - nie dla innego powodu - zaznaczył. Pytany, czy PO przejmie inicjatywę w drugim kroku konstytucyjnym (kiedy to Sejm zgłasza kandydata na premiera i powołuje proponowany przez niego skład Rady Ministrów) Tusk odparł: "Jeśli nie będzie żadnych istotnych powodów, to nie. Naszym celem są wybory i takie zobowiązanie złożyłem przed Polakami, że doprowadzimy do wcześniejszych wyborów". Dopytywany, co w takim razie musiałoby się stać, powiedział: "Nie chcę uruchamiać dzisiaj swojej wyobraźni co musiałoby się stać, bo tutaj każdego dnia dzieją się rzeczy dziwne i nieprzyjemne, a czasami straszne. Mnie już brakuje pomysłów co jeszcze może się stać, kto jeszcze może coś zeznać". - Jeśli w tym tempie będą szły wyznania czołowych polityków PiS, to może za tydzień prezydent Kaczyński powie, że podsłuchiwał go premier Kaczyński - stwierdził Tusk. Pytany, czy wierzy, że Jarosław Kaczyński poda rząd do dymisji, Tusk powiedział, że jeśli premier tego nie zrobi, to Platforma znajdzie inny sposób, aby doprowadzić do wcześniejszych wyborów. - Ale na pewno pan Jarosław Kaczyński straci władzę w tym roku - zapewnił szef PO.