Kierowane pod adresem papieża Franciszka zarzuty uwikłania w związki z dawną dyktaturą w Argentynie są bezpodstawne - oświadczył w piątek rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi. Wszelkie zarzuty uznał za niewiarygodne.
"Kampania przeciwko Bergogliowi jest znana i prowadzona od wielu lat" - podkreślił ks. Lombardi w oświadczeniu odczytanym podczas konferencji prasowej.
Położył nacisk na istniejące świadectwa na temat tego, jak wiele dobrego obecny papież uczynił w tamtych czasach, gdy nie był jeszcze nawet biskupem.
Przeciwnicy nowego papieża oskarżają go o to, że nie sprzeciwiał się wystarczająco juncie, a zwolennicy wskazują, że ukrywał i pomagał uciec z kraju osobom prześladowanym przez reżim.
Procesy członków junty oskarżanych o zbrodnie wojenne nie ominęły też ludzi Kościoła.
Bergoglio zeznawał jako świadek podczas procesu w sprawie odbierania dzieci więźniów politycznych oraz w sprawie łamania praw człowieka w Szkole Mechaników Marynarki Wojennej (ESMA) pod Buenos Aires. Miejsce to zasłynęło jako najstraszniejszy argentyński obóz śmierci. Spośród 5000 więźniów ponad tysiąc zamordowano, wyrzucając ich z samolotów do La Platy i Atlantyku.
Tuż po zakończeniu konklawe organizacja Babcie z Placu Majowego wydała komunikat, w którym przypomniała, że Bergoglio zeznawał w sprawie Eleny de la Cuadra. Ta córka jednej z założycielek organizacji została porwana, gdy była w ciąży i jej rodzina - jak głosi dalej komunikat - dwa razy bezskuteczne zwracała się do duchownego o pomoc. Babcie z Plaza de Mayo opublikowały też fragment zeznań jezuity, który powiedział, że o procederze odbierania dzieci opozycjonistom za rządów junty dowiedział się w połowie lat 80.
Zdaniem argentyńskiego laureata Pokojowej Nagrody Nobla Adolfo Pereza Esquivela Jorge Mario Bergoglio "nie był związany z dyktaturą".