Dwóch wojskowych w wieży kontroli lotów w Smoleńsku odpowiadało za przyjęcie polskiego samolotu na lotnisko Siewiernyj . "To byli tzw. kierownicy lotów, a nie osoby posiadające uprawnienia kontrolerów" - mówi "Faktowi" gen. I dodaje, że wojskowi powinni mieć aktualne certyfikaty poświadczające ich uprawnienia oraz informacje o tym, w jakich sposób byli szkoleni. Dokumenty te powinny być wydane przez Wojskowa Służbę Ruchu Lotniczego Federacji Rosyjskiej. "Takich dokumentów nie było" - potwierdza poseł Jerzy Polaczek z sejmowej podkomisji ds. lotnictwa, wyjaśniającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. Okazuje się, że wojskowi z Siewiernego od dłuższego czasu pracowali w innej jednostce wojskowej, a uprawnienia do sprowadzania samolotów po pół roku wygasają i muszą być odnawiane. Według informacji "Faktu", obaj wojskowi sprowadzający polską maszynę podczas przesłuchań przed prokuratorami nie odpowiedzieli na pytania o kwalifikacje i aktualne certyfikaty dopuszczenia do pracy w wieży kontroli lotów. Treść oświadczenia asystenta szefa SG WP ds. sił powietrznych gen. dyw. pil. Anatola Czabana: Odnosząc się do artykułu pt. "Kontrolerzy w Smoleńsku nie mieli uprawnień" opublikowanego w dzienniku Fakt w dniu 30.09. br. oświadczam, iż autor artykułu w sposób nieautoryzowany i niezgodny z prawdą przypisuje mojej osobie komentarz dotyczący uprawnień obsługi lotniska Siewiernyj. Nigdy nie formułowałem poglądu o tym jakoby obsługa tego lotniska nie posiadała uprawnień do sprowadzania samolotów. Przypisywane w artykule mojej osobie słowa są nieprawdziwe i nigdy nie były przeze mnie wypowiedziane ani autoryzowane. Ocena aktualności uprawnień personelu obsługującego lotnisko w Smoleńsku należy do komisji lotniczej badającej przyczyny katastrofy. W związku z tym będę domagał się od Redakcji "Faktu" stosownego sprostowania nieprawdziwych informacji. gen. dyw. pil. Anatol CZABAN Asystent szefa SG WP ds. sił powietrznych