Takich informacji udzielił rosyjski urzędnik biorący udział w przygotowaniach pobytu naszej delegacji. Strona polska uznała to za celowe utrudnianie wizyty i wymusiła lądowanie w Smoleńsku. Jak powiedział "Gazecie" urzędnik biorący udział w polsko-rosyjskich rozmowach organizacyjnych przed obchodami rocznicowymi, Rosjanie ostrzegali, że nie mogą dać pełnej gwarancji bezpieczeństwa ciężkim maszynom lądującym w wyposażonym w prymitywny system naprowadzania samolotów na pas startowy porcie lotniczym Siewiernyj w Smoleńsku. Jednak jak zapewnił rozmówca "GW", prowadzący rozmowy Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych, oraz Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (obaj zginęli w katastrofie samolotu prezydenckiego), zarzucali gospodarzom, że chcą tylko utrudnić Polakom dostęp do Katynia, i nakłonili Rosjan do wyrażenia zgody na lądowanie w Smoleńsku. Tę informację potwierdziło gazecie niezależnie od siebie dwóch przedstawicieli strony polskiej. Jeden z nich ocenił nawet: "Niepotrzebnie zmusiliśmy Rosjan do zgody na przyjęcie samolotu w Smoleńsku". Nie wiadomo, czy są jakieś ślady po tych rozmowach w oficjalnej dokumentacji, bo wówczas natrafiłaby na nie komisja, badająca przyczyny katastrofy w Smoleńsku - kończy "Gazeta Wyborcza".