Na podstawie opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych wojskowi prokuratorzy podali, że tylko jedna ofiara katastrofy miała wyższe niż dopuszczalne stężenie tlenku węgla i że mogło to być skutkiem na przykład palenia tytoniu, ale na pewno nie wybuchu. Dane zakwestionowała część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Bliscy podkreślali, że nie tylko u jednej ofiary stwierdzono stężenie czadu przekraczające normę. - To jest chamstwo, co prokuratura wyprawia. Rodziny dowiadują się z konferencji nieprawdziwych informacji - powiedział Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej. Zagrodzki s twierdził, że takich próbek było więcej, a mechanizm wzrostu poziomu CO podany przez prokuraturę jest nieprawdziwy. W poniedziałek prokuratura wojskowa poinformowała na konferencji, że na pokładzie Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, nie doszło do wybuchu. Jak podano, biegli przebadali ponad 700 różnego rodzaju próbek. Podkreślono również, że mieli "nieskrępowany dostęp" zarówno do wraku rozbitego tupolewa, jak i miejsca katastrofy w Smoleńsku. WPO przypomniała również opinię toksykologiczną, z której wynika, że zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i załoga Tu-154M, personel pokładowy i funkcjonariusze BOR byli trzeźwi w momencie katastrofy. Biegli wykluczyli też długotrwałe przebywanie badanych osób w atmosferze zawierającej znaczne stężenie tlenku węgla. <a href="http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/grzegorz-kwolek" target="_blank">Grzegorz Kwolek</a>