Pierwsze informacje rzeczniczki podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej mówiły tylko, że zapisy jednego z rejestratorów zawierają "parametry wskazujące na gwałtowne zjawiska towarzyszące ostatnim sekundom lotu" - co jednak łatwo wyjaśnić w wypadku samolotu uderzającego o kolejne przeszkody. Użyte przez Antoniego Macierewicza słowo "eksplozja" jednak ze strony podkomisji nie pada. W kolejnych mailach reporter RMF FM zapytał o nie wprost. Odpowiedź brzmi: "Analizy trwają, są zaplanowane kolejne badania, które mają dać ostateczną odpowiedź, czy gwałtowne zjawiska zapisane przez jeden z rejestratorów mogą być identyfikowane z eksplozją". Zatem nie znaleziono "momentu wybuchu", tylko "zapis gwałtownych zjawisk" - tego, czy można je identyfikować z wybuchem, nie tylko nie stwierdzono, ale nawet nie zaczęto tego badać. Analizy wciąż trwają, a badania dopiero zostały zaplanowane. Przypomnijmy, że kilka dni temu <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a> został zapytany o najnowsze ustalenia komisji smoleńskiej podczas zjazdu szefów klubów "Gazety Polskiej" w łódzkiej Spale. To wówczas powiedział, że "moment eksplozji został zidentyfikowany". "Znaleźliśmy w zapisie jednego z rejestratorów moment eksplozji - został zidentyfikowany. Zajmujemy się obecnie jego analizą i wykluczeniem wszystkich możliwości innej interpretacji tego elektronicznego zapisu"- dodał. <a href="http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/tomasz-skory" target="_blank">Tomasz Skory</a>