Małżonka prezydenta Anna Komorowska oraz prezydencka minister Irena Wóycicka przyjmą w poniedziałek w Kancelarii Prezydenta przy ul. Wiejskiej delegację żon górników i pracownic kopalni - powiedziała szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.
- Pierwsza dama deklaruje otwartość i gotowość do przyjęcia delegacji - podkreśliła Trzaska-Wieczorek.
Do stolicy ze Śląska wyruszyły w poniedziałek pracownice kopalni przeznaczonych do likwidacji i żony górników; chcą przekazać petycję skierowaną do prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Jedna z jadących do Warszawy kobiet - Barbara Hanasz - zapowiedziała, że delegacja wybiera się pod Pałac Prezydencki i chce rozmawiać przede wszystkim z prezydentem Komorowskim. Dodała jednocześnie: - Oczywiście bardzo miło, że żona pana prezydenta chce się z nami spotkać, więc delegacja się także z nią spotka.
W poniedziałek na Śląsku związki zawodowe rozszerzyły akcję protestacyjno-strajkową, sprzeciwiając się przyjętemu przez rząd planowi naprawczemu dla Kompanii Węglowej (KW). Zakłada on likwidację kopalń: Bobrek Centrum w Bytomiu, Brzeszcze w miejscowości o tej samej nazwie, Pokój w Rudzie Śląskiej oraz Sośnica-Makoszowy w Gliwicach i Zabrzu. Górnicy tych zakładów prowadzą od kilku dni podziemne protesty.
Górnicze związki zawodowe, które w niedzielę zerwały prowadzone w Katowicach negocjacje ze stroną rządową, zapowiedziały eskalację protestu. Związkowcy poczuli się urażeni określeniem "pajacowanie", które padło z ust jednego z przedstawicieli rządu. Mimo przeprosin oświadczyli, że wrócą do rozmów, ale pod warunkiem, że weźmie w nich udział premier Ewa Kopacz i negocjacje będą dotyczyły całej branży, a nie tylko KW.
O godz. 14 w poniedziałek w Katowicach premier ma się spotkać z przedstawicielami górniczych związków zawodowych.
Rząd zapewnia, że w przypadku realizacji planu naprawczego KW redukcja zatrudnienia dotknie maksymalnie ok. 3 tys. osób, które zostaną objęte programami osłonowymi. W przeciwnym razie spółce grozi upadłość, w wyniku której pracę straci blisko 50 tys. osób - ostrzega resort gospodarki.