Wydarzenia weekendowe, które swój początek miały w Sejmie w piątkowy wieczór nie będą bez znaczenia dla rynków finansowych - oceniają ekonomiści. I nie chodzi tu tylko o głosowanie w sprawie budżetu na 2017 r., który przez ekspertów już został okrzyknięty jako bardzo "ambitny" do realizacji. Kosztowny cios wizerunkowy Kolejne strajki, protesty i nasilenie walk między ekipą rządzącą a opozycją, to cios w postrzeganie Polski jako kraju stabilnego i wzoru transformacji. Tracimy opinię, na którą pracowaliśmy przez ostatnie 25 lat. Reakcja rynków finansowych i giełdy w poniedziałek może być zaskoczeniem dla wszystkich. Problemy mogą być jednak znacznie poważniejsze w dłuższym terminie. Ograniczenie inwestycji zagranicznych, problemy ze ściągnięciem firm zachodnich do Polski, o co zabiega przecież wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki (chociażby z Wielkiej Brytanii po Brexicie), czy trudności z uplasowaniem dużych emisji obligacji na rynku po niskim koszcie - to tylko wybrane wyzwania, z którymi Polska zderzy się wraz z utratą zaufania w międzynarodowym środowisku. - Polska realizuje ten sam scenariusz, przez który przechodzą także inne państwa zaliczane do tzw. rynków wschodzących. Do pewnego momentu wszystkie można było określić jako "gwiazda transformacji". Po wyborach jednak, w wyniku których do władzy dochodzą siły populistyczne, robiony jest krok wstecz. Tym samym, marnuje się wielką szansę na dalszy stabilny i bezpieczny rozwój gospodarczy - tłumaczy w rozmowie z Interią Rafał Benecki, główny ekonomista ING Bank Śląski. A przecież dotychczas Polska zawsze była oceniana jako kraj realizujący rozsądną politykę gospodarczą. Nawet jeśli klimat polityczny jest bądź był toksyczny, to dobrze prowadzona strategia rozwoju gospodarczego potrafiła minimalizować jego skutki i wpływ na ogólną ocenę kraju poza granicami. - Trudno ocenić reakcję rynków. Jest za to jeszcze za wcześnie. Nie wiemy, w którym kierunku to wszystko pójdzie - mówi w rozmowie z Interią Stanisław Gomułka, b. minister finansów i główny ekonomista BCC. - Dla inwestorów zagranicznych to kolejna trudna do oceny sytuacja. Nie bardzo wiedzą, co o tym wszystkim sądzić. Wydaje się jednak, że na razie ma to jeszcze stosunkowo niewielkie przełożenie na inwestorów międzynarodowych - uspokaja Gomułka. Zaświecimy na czerwono W odmiennym tonie weekendowe wydarzenia ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. - To co się dzieje w ten weekend prowadzi do tego, że Polska będzie postrzegana jako kraj niestabilny, z poważnymi problemami wewnętrznymi, jak np. Brazylia. To jak rynki finansowe zareagują w poniedziałek będzie uzależnione od tego czy uda się osiągnąć porozumienie czy nie - dodaje Benecki. Prezes PiS dał na razie sygnał, że nie chce iść na konfrontację. W odmiennym sposób do narastającego konfliktu odnosi się premier Beata Szydło i opozycja. Obie strony idą wyraźnie na zderzenie i podsycają konflikt. - To nie jest jeszcze scenariusz ukraińskiego Majdanu, ale możliwości wypracowania kompromisu też nie są oczywiste. Jeśli do porozumienia dojdzie, to większego załamania na giełdzie czy złotym nie doświadczymy. Tym niemniej, spodziewałbym się na otwarciu w poniedziałek spadków na giełdzie, osłabienia złotego i obligacji skarbowych - konstatuje Benecki. Co dalej z polskim długiem? Prognoza długu publicznego Ministerstwa Finansów zakładała, że na koniec roku 2017 relacja zadłużenie sektora finansów publicznych do PKB wyniesie 55 proc. przy 51,4 proc. na koniec 2015 r. i 53,7 proc. na koniec 2016 r. - Założenia dotyczące kursu złotego i wzrostu PKB przyjęte przez Ministerstwo Finansów nie będą miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Należałoby to zmienić. Resort finansów założył silne umocnienie złotego, a doszło - wręcz oczekiwaniom - do jego znaczącego osłabienia. A to oznacza wzrost wartości długu zagranicznego wyrażonego w złotych. Niższy wzrost gospodarczy skutkuje natomiast tym, że relacja długu do PKB rośnie. Wychodzi na to, że na koniec 2017 r. będzie to nawet 57,6 proc. - ocenia Gomułka. Można zatem mówić o wyraźnym wzroście zadłużenia Polski w ostatnich latach. - Mamy problem, bo rentowności 10-letnich skarbowych papierów dłużnych są zdecydowanie wyższe niż w innych krajach. Mówimy o różnicy 3,2 pp. między obligacjami Polski i Niemiec. Już w tej chwili wiarygodność kredytowa Polski nie jest wysoka - podkreśla Gomułka. - Byliśmy w pierwszej lidze krajów wschodzących. Powoli przyjmowaliśmy atrybuty gospodarki rozwiniętej. Po wyborach spadliśmy jednak do drugiej ligi, a teraz jesteśmy jeszcze niżej - podkreśla Benecki i dodaje, że na pogarszającą się opinię Polski w środowisku międzynarodowym wskazuje właśnie wzrost rentowności obligacji skarbowych. - Polska jest krajem coraz gorzej postrzeganym w środowisku międzynarodowym. Ma to wpływ na notowania złotego, który wyraźnie się osłabił po wyborach w USA. Dotyczy to także obligacji skarbowych, których rentowności bardzo wzrosły. Weekendowe wydarzenia będą dodatkowo potęgować ostatnie trendy na rynku, ale osłabienie nie powinno być już zbyt duże - ocenia Benecki. Bartosz Bednarz