Minionej nocy parlament dał greckiemu premierowi zielone światło do negocjacji z międzynarodowymi instytucjami o nowej transzy pomocy dla Grecji. Wcześniej Ateny wysłały do Brukseli nowe propozycje reform. Propozycje są jednak bardzo podobne do wcześniejszych pomysłów Brukseli, które Grecy odrzucili w referendum.Giorgos Christides podkreśla w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia do Aten, że sukces premiera polega na tym, iż zdołał przedstawić te same reformy jako swoje, a nie narzucone przez Brukselę. "Plan pomocowy w kształcie, w jakim zaproponowała go Bruksela, nigdy nie przeszedłby przez grecki parlament. Referendum było osobistym sukcesem Tsiprasa i po nim trudniej jest jego przeciwnikom nie wspierać go. Przeprowadził więc referendum, by pozostać przy władzy, a potem powrócił z tym samym planem reform, tyle że z rzeczami, które nieco ten plan osłodziły, aby projekt mógł przejść" - podkreśla dziennikarz. W czasie nocnego głosowania część deputowanych rządzącej partii Syriza nie poparła jednak premiera Tsiprasa. Greckie media donoszą, że niektórzy z nich, tacy jak minister do spraw energetyki i przewodniczący parlamentu, mogą stracić stanowiska. Nie można też wykluczyć przedterminowych wyborów. Jak twierdzi Giorgos Christides, gdyby doszło do wyborów, to ich zwycięzcą ponownie będzie Aleksis Tsipras. "Tsipras jest bardzo popularny, jest u szczytu władzy. Grecy nie ufają innym politykom, nie ma w zasadzie opozycji, a on gra swoją grę. Dlatego właśnie tak bardzo zwracamy uwagę na walki wewnętrzne w Syrizie. Jeśli więc dojdzie do wyborów, jestem pewien, że on je wygra" - dodaje Christides. Greckiemu premierowi po raz pierwszy od wielu lat udało się wczoraj zjednoczyć niemal wszystkie ugrupowania w parlamencie, by zagłosowały za jego propozycją reform. Deputowani opozycji mówili, że trzeba głosować na "tak", bo kraj jest w dramatycznej sytuacji, a na spory i rozliczenia przyjdzie czas później.