Czarne chmury nad głowami pacjentów. Szpitale pracują jak w pandemii
Oficjalnie w Polsce epidemii już nie ma. Maseczki? Kwarantanna? Izolacja? Dziś to tylko wspomnienia. No, chyba że trafimy do szpitala. Tam pandemia ma się ciągle dobrze. A razem z nią problemy z odwiedzaniem pacjentów. - Nie ma żadnego powodu, by zakazywać odwiedzin w szpitalach profilaktycznie - mówi Paweł Grzesiewski z biura Rzecznika Praw Pacjenta. Tylko w ostatnim miesiącu do RPP wpłynęło w tym zakresie 100 skarg. Podpowiadamy co robić, kiedy na naszą prośbę o możliwość odwiedzin w szpitalu, usłyszymy "nie".
Zgodnie z art. 33 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, pacjent szpitala ma prawo do kontaktu osobistego z innymi osobami, czyli odwiedzin. "Kontakt z osobami bliskimi wzmacnia poczucie bezpieczeństwa, a także służy niwelowaniu dyskomfortu towarzyszącego hospitalizacji". Tyle teorii.
Jak wygląda praktyka? Przekonała się o tym pani Beata. Kobieta pod koniec września udała się do łódzkiego szpitala przy Pomorskiej na planową operację ortopedyczną.
Do szpitala odwiózł ją mąż. - Przed drzwiami izby przyjęć zatrzymał nas pan z pytaniem: "Kto z państwa jest pacjentem?". Kiedy odpowiedziałam, że ja, odrzekł: "To panu już dziękujemy". Zostałam z walizką, dwoma kulami, torebką i papierami w ręku. Bez pomocy, bo pan szybko się ulotnił - opowiada pani Beata.
Powód? - Stan zagrożenia epidemicznego. Okazało się, że prócz zakazu wejścia osoby towarzyszącej pacjentowi na izbę przyjęć, nie ma w szpitalu także możliwości odwiedzin - zaznacza kobieta.
I dodaje: - Najgorsze jest to, że nikt o tym ludzi nie informuje. A skąd pacjent ma wiedzieć, że w szpitalu nadal panuje covid? Patrzy w telewizor i widzi, że na koncercie bawi się 10 tys. osób i tam pandemii nie ma. Ale do szpitala wejść nie można, bo dalej epidemia.
Już w czasie pobytu pacjentka pytała, skąd takie obostrzenia, skoro na oddziale nie było aktualnie ogniska koronawirusa. - Usłyszałam, że odwiedzin nie ma dlatego, bo jest stan zagrożenia epidemicznego. Pielęgniarki w luźnej rozmowie przyznawały wprost: mamy święty spokój, ludzie nam się tu nie plączą - mówi pani Beata. - Nikt im na ręce nie patrzy.
Przyznaje, że po operacji, kiedy bardzo ciężko jest się ruszyć, brak bliskich jest męczarnią. - Ja sobie jakoś radziłam. Ale 80-latka leżąca obok mnie brak bliskich przypłaciła cierpieniem. Miała kroplówkę z lekiem przeciwbólowym podłączoną do drenu w kręgosłupie, więc kiedy mówiła, że boli, pielęgniarki ją zbywały. A rano przyszła pani anestezjolog i mówi: "Przecież to w ogóle nie leciało, bo się dren zagiął". Gdyby siedziała przy niej rodzina, to ktoś by się w końcu dopatrzył, że kroplówka wcale nie schodzi i poszedł do pielęgniarek - podkreśla nasza rozmówczyni. I dodaje: - Ja rozumiem, że pielęgniarki nie mają czasu dla każdego pacjenta, bo tych jest 60, a one są trzy czy cztery. Ale taki brak odwiedzin dla leżących ludzi po zabiegu to tragedia - denerwuje się pani Beata.
Rzecznik Praw Pacjenta od początku pandemii przypominał, że prawa pacjentów można jedynie ograniczać, ale nie można pozbawiać chorych praw w ogóle. Same ograniczenia muszą być adekwatne do zagrożenia epidemicznego: nie wolno ustalać ograniczeń zbyt restrykcyjnych, które w istocie pozbawią pacjentów odwiedzin (np. wyznaczenie jednej godziny dziennie na odwiedziny dla wszystkich pacjentów).
- Nie mamy stanu epidemii, mamy co prawda stan zagrożenia epidemicznego, ale to jest niższy stan zagrożenia i według nas utrzymywanie tych daleko idących ograniczeń, a już w ogóle zakazów, jest kompletnie nieuzasadnione - mówi Paweł Grzesiewski, dyrektor departamentu prawnego biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Tylko w ciągu ostatniego miesiąca do RPP wpłynęło 100 skarg w zakresie problemów z odwiedzinami pacjentów. Mniej niż w szczytowym okresie pandemii. Ale ciągle zdarzają się szpitale, które pozostają z pandemicznymi zakazami.
- Jako biuro Rzecznika Praw Pacjenta nie mamy pretensji do szpitali o to, że jeżeli mają ogniska zakażeń, będą ograniczać odwiedziny. Tylko niech to ma swoje uzasadnienie w danych. A nie wynika z samego faktu, że na terenie kraju występują zakażenia. Ostatnia tygodniowa suma zakażeń to 15 tys., w szczytach fal mieliśmy ich po 30 tys., ale dziennie. Nic więc za całkowitymi zakazami nie przemawia - mówi Paweł Grzesiewski.
Sygnały, że odwiedziny u leżącego w szpitalu chorego to nie lada wyczyn, dotarły do nas także z Piotrkowa Trybunalskiego.
- Ciocia leżała na oddziale wewnętrznym piotrkowskiego szpitala. Weszliśmy do niej dopiero wtedy, kiedy poruszyliśmy niebo i ziemię. Bo na dzień dobry usłyszeliśmy, że odwiedzin na oddziale nie ma - słyszymy od jednej z mieszkanek Piotrkowa, proszącej o zachowanie anonimowości. - Ciocia często tam trafia, nie chcę ani sobie, ani jej robić problemów - zaznacza kobieta.
O kwestię odwiedzin pytamy rzecznika szpitala.
- Aktualnie w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie Trybunalskim, odwiedziny pacjentów w poszczególnych oddziałach, są możliwe codziennie w wyznaczonych godzinach - informuje Bartłomiej Kaźmierczak, rzecznik prasowy piotrkowskiego szpitala.
Podkreśla, że zasady odwiedzin "pozostają w zgodzie z rekomendacjami wydanymi przez ministra zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego". - W przypadku pojawienia się ogniska chorobowego, wprowadzamy czasowe ograniczenia odwiedzin, które stosowane są w konkretnym oddziale. Nie wprowadzamy "prewencyjnych" zakazów odwiedzin z uwagi na zwiększoną liczbę stwierdzonych przypadków zakażenia COVID-19 - podkreśla rzecznik.
Sprawdzamy. Dzwonimy na kardiologię. - Odwiedziny są możliwe codziennie od 15:00 - informuje jedna z pielęgniarek. W określonych godzinach wejść można też na neurologię. A oddział wewnętrzny? - Nie ma odwiedzin. Pozwolenie, w drodze wyjątku, daje lekarz - tłumaczy pani pielęgniarka.
Co na to rzecznik? - Pragnę jeszcze raz podkreślić, że nie ma zakazu odwiedzin w szpitalu, a jedynie ograniczenie w odwiedzinach. W oddziale wewnętrznym rodzina, bliscy, mogą odwiedzić pacjenta o dowolnej porze. Odwiedziny są możliwe za zgodą lekarza prowadzącego lub dyżurnego, który posiada aktualną wiedzę na temat sytuacji epidemicznej w oddziale - podkreśla Bartłomiej Kaźmierczak.
Na to ostatnie zdanie zwraca uwagę biuro Rzecznika Praw Pacjenta. - Tu trzeba się zastanowić czy "o odwiedzinach decyduje lekarz" jest transparentne. Bo nie wiadomo jakimi kryteriami się kieruje. Pacjent nie wie na co może liczyć, co zrobić w razie odmowy - tłumaczy Paweł Grzesiewski, dyrektor departamentu prawnego biura RPP.
I zaznacza, że tak być nie powinno. - To nie może być kwestią uznaniową i arbitralną. Bo to prowadzi do tego, że pacjent zdany jest na czyjąś dobrą wolę lub jej brak - ocenia Grzesiewski.
Jak działa to w innych placówkach?
Na stronie szpitala im. Barlickiego w Łodzi czytamy: "Dyrekcja Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego w Łodzi informuje, że rutynowe odwiedziny chorych nie są realizowane. Wprowadzony zakaz odwiedzin pacjentów we wszystkich oddziałach szpitalnych obowiązuje do odwołania i jest działaniem profilaktycznym".
Tę samą informację słyszymy dzwoniąc na jeden z oddziałów - W całym szpitalu jest zakaz odwiedzin. Pojawiły się pojedyncze przypadki COVID-19. U nas nie, ale profilaktycznie wchodzić nie wolno - słyszymy.
Pytamy dyrekcję czy to zakaz, czy jak w Piotrkowie "ograniczenia". Na pytanie odpowiedzi nie otrzymujemy. Milczą też zapytani przez nas szefowie placówki przy Pomorskiej.
W Krakowskim Szpitalu Rydygiera wprowadzano czasowe ograniczenia odwiedzin związane z pojawiającym się ogniskiem zakażeń. - Aktualnie wstrzymane są odwiedziny chorych na oddziałach psychiatrii i rehabilitacji - mówi Edyta Przybylska, rzecznik prasowy Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie.
Jak podkreśla, sytuacja zmienia się każdego dnia. - Wszystko jest uzależnione od wykrycia ogniska zakażeń, czyli minimum dwóch chorych. W momencie wykrycia przypadku zakażenia, szpital wyłącza konkretny oddział, oddziały i izoluje pacjentów - dodaje rzeczniczka placówki.
Czy szpital dopuszcza wprowadzenie zakazu odwiedzin "prewencyjnie", czyli bez stwierdzonego ogniska koronawirusa, ale ze względu na np. zwiększoną liczbę przypadków zakażeń? - Nie i na razie takich planów nie ma, ale jesień i trudny czas dopiero się zaczyna. A to oznacza, że trzeba być przygotowanym na każdy wariant zwiększający bezpieczeństwo chorych - tłumaczy Edyta Przybylska.
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że szpitale kierują się rekomendacjami resortu zdrowia i głównego inspektora sanitarnego dotyczącymi organizacji odwiedzin pacjentów przebywających na oddziałach szpitalnych w związku z aktualną sytuacją epidemiczną, jednak to kierownicy podmiotów leczniczych muszą podejmować "działania zapobiegające szerzeniu się zakażeń i chorób zakaźnych".
- Dlatego ostateczne decyzje dotyczące wprowadzenia lub zniesienia określonych ograniczeń dotyczących odwiedzin pacjentów podejmują kierownicy placówek, z uwzględnieniem m.in. bieżącej sytuacji epidemicznej w podmiocie leczniczym i na danym obszarze, postępu realizacji szczepień przeciw COVID-19 na danym obszarze czy możliwości organizacyjnych podmiotu leczniczego - wylicza Jarosław Rybarczyk z Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia.
- Musimy sobie zdawać sprawę, że są różne szpitale, np. placówki wysokospecjalistyczne. Inaczej może być w szpitalu onkologicznym, przyjmującym pacjentów z obniżoną odpornością. Albo u których przebieg COVID-19 może być drastyczniejszy, bo obciążony dużo większym ryzykiem - mówi Paweł Grzesiewski. - Ale patrząc racjonalnie na to, ile jest zakażeń i jak wyewoluował system prawa w tym zakresie - bo nie mamy ani izolacji, ani kwarantanny - to żadnych racjonalnych przesłanek do zakazywania odwiedzin nie ma - zaznacza dyrektor departamentu prawnego biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Co zatem robić, jeśli na oddziale, na którym przebywamy, nie ma ogniska koronawirusa, jest za to zakaz odwiedzin?
- Przyjmujemy wszystkie takie sygnały i tam gdzie jest całkowity zakaz odwiedzin, to staramy się reagować niezwłocznie. Można się z nami kontaktować telefonicznie poprzez infolinię 800 190 590 lub pisemnie. Nie wymagamy żadnych formalnych wniosków, może to być zwykły mail - tłumaczy Paweł Grzesiewski.
Zachęca, by na nieprawidłowości reagować. - Często jak już jesteśmy w szpitalu, to przyjmujemy pewne założenia i rozwiązania, bo boimy się, że brak zgody odbije się na nas rykoszetem. Ale pamiętajmy, że mamy prawo i jeżeli jakiś pacjent ma wątpliwości czy nie jest ono czasem łamane, zawsze może do nas zadzwonić, czy napisać, a my postaramy się pomóc - mówi dyrektor departamentu prawnego biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Irmina Brachacz