Pandemia koronawirusa i plastikowy śmietnik 2020
Jednorazowe maseczki, rękawiczki, pojemniki po środkach dezynfekujących - to, co ma nas chronić przed koronawirusem, po użyciu ląduje często na ulicach, w lasach, morzach i oceanach. Plastik i tworzywa sztuczne mogą rozkładać się kilkaset lat.
Ponad miesiąc po ogłoszeniu kwarantanny, zaludnione w normalnych warunkach ulice Kalamaty, miasta na południowy zachód od Aten, w sercu zagłębia oliwnego, są puste. Tak jak w całej Grecji mieszkańcy mogą wyjść z domu tylko po zakupy, albo by uprawiać sport, ale na krótko. Także tutaj ludzie próbują chronić się przed koronawirusem. Jednak jednorazowe maseczki, rękawiczki, pojemniki po środkach dezynfekujących po użyciu lądują w parkach, na chodnikach i ulicach.
Nie jest to bolączką wyłącznie Kalamaty. Ogromne ilości odpadów powstających w związku z pandemią, zalegają też ulice Nowego Jorku i Londynu. Problem dotarł nawet do niezamieszkałych Wysp Soko: kilka mil morskich od Hongkongu Gary Stokes z organizacji ochrony środowiska OceansAsia znalazł na plażach blisko sto zużytych maseczek ochronnych.
"Jeszcze nigdy nie widzieliśmy tyle masek w tak odległym miejscu", mówi Stokes. Przypuszcza, że morze naniosło maski z pobliskich Chin albo Hongkongu. "Kiedy je znaleźliśmy, minęło dopiero sześć czy osiem tygodni od chwili, kiedy ludzie zaczęli je nosić", dodaje ekolog.
Dla personelu medycznego noszenie maseczek, rękawiczek i innych środków ochrony jest nieodzowne, także dla reszty społeczeństwa. Zużywamy ich niebywałe ilości. Tyle że bez ich fachowego usuwania, zagrażają one środowisku.
"Jeżeli zostają wyrzucone na ulicę i pada deszcz, rękawiczki i maseczki lądują w morzu", tłumaczy biolog morza Anastasia Miliou, dyrektorka Instytutu Ochrony Środowiska Morskiego Archipelagos. Kłopot jest tym większy, że także już przed pandemią koronawirusa gospodarka odpadami była problematyczna.