Niemcy: Darmowe testy dla każdego. Problemy w praktyce
Każdy obywatel w Niemczech ma prawo do jednego w tygodniu darmowego testu na obecność koronawirusa, a koszty akcji pokrywa państwo. Okazało się jednak, że wprowadzenie nowych przepisów wcale nie jest takie proste. Są już pierwsze problemy z ich realizacją.
Od 8 marca każdy mieszkaniec Niemiec ma prawo do jednego w tygodniu darmowego testu na obecność koronawirusa. Chodzi o szybki test antygenowy, którego koszty pokrywa państwo.
Okazało się jednak, że wprowadzenie nowych przepisów w życie wcale nie jest takie proste. W wielu niemieckich krajach związkowych apteki i gabinety lekarskie nie są jeszcze dostatecznie przygotowane do przeprowadzania szybkich testów.
Wiele pytań jest jeszcze otwartych, m.in. o sposób rejestracji testów, aby uniknąć wielokrotnego badania tej samej osoby w ciągu tygodnia. Minister zdrowia Niemiec Jens Spahn kilka dni przed startem akcji sygnalizował już, że w niektórych krajach związkowych będzie problem z szybką realizacją.
W przypadku szybkich testów dla każdego przeszkolony personel w aptekach, gabinetach lekarskich lub centrach testowych pobiera wymaz z gardła lub nosa. Badanie opłacane jest z budżetu federalnego, ale kraje związkowe muszą same zamówić testy i zadbać o odpowiednią infrastrukturę.
Jak informuje ministerstwo zdrowia, każde centrum testowe posiada system dokumentacji i po przeprowadzeniu szybkiego testu badana osoba otrzymuje dokument stwierdzający, kiedy i z jakim wynikiem była badana. Czy ten obowiązek dokumentacyjny dotyczy również farmaceutów i lekarzy rodzinnych? Nie wiadomo.
Przewodnicząca Federalnego Związku Niemieckich Stowarzyszeń Farmaceutów (ABDA), Gabriele Regina Overwiening, uprzedziła w wywiadzie telewizyjnym udzielonym w poniedziałek rano, że natychmiastowe przeprowadzanie testów w całych Niemczech nie będzie możliwe. Kilka landowych stowarzyszeń farmaceutów, m.in. w Bawarii i Brandenburgii, wskazywało na zmianę przepisów dotyczących testowania w tych krajach związkowych i w związku z tym konieczność wstrzymania szybkich testów dla każdego.
Niemal równolegle do darmowych testów opłacanych przez państwo, szybkie testy domowe na koronawirusa wprowadziły do sprzedaży niemieckie sieci dyskontowe Aldi i Lidl. Zainteresowanie klientów jest ogromne.
Wzmożony ruch panuje także w centrach testowych. W Berlinie darmowe testy można już przeprowadzać w 16 z nich. Tylko w poniedziałek ustalono już ponad 10 tys. terminów do końca tygodnia.
Przewodniczący Niemieckiego Związku Miast i Gmin Gerd Landsberg uważa jednak, że największy popyt na darmowe testy będzie wtedy, kiedy będą się z nimi wiązały określone przywileje. - W momencie, kiedy potrzebuje się takiego testu, by pójść do kina, teatru itp., wtedy test raz w tygodniu nie wystarczy - mówił Landsberg w wywiadzie dla telewizji ZDF. Wtedy - jak zaznaczył - trzeba będzie przygotować się na więcej.
Jak podają producenci szybkich testów, na początku marca dostępnych było około 150 mln takich testów, które można dostarczyć lokalnym ośrodkom.
Oprócz testów także postępy w szczepieniu mają pomóc w powrocie do normalności. Według danych Instytutu Roberta Kocha (RKI) w Niemczech zaszczepiono już w pełni co najmniej trzy proc. populacji. Około 2,5 mln osób otrzymało drugą dawkę szczepionki przeciw COVID-19, a około 5,2 mln jedną dawkę.
Jak zapowiedział wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz, pod koniec marca akcja szczepień nabierze tempa - planuje się do 10 mln szczepionek tygodniowo.
Tymczasem sytuacja z COVID-19 w Niemczech nie daje jeszcze wielu powodów do radości. Ogólnokrajowy siedmiodniowy wskaźnik zachorowalności na 100 tys. mieszkańców nieco wzrósł i wynosi obecnie 68.
(DPA/dom) / Redakcja Polska Deutsche Welle