Zaawansowany plan długoterminowy, w tym złagodzenie obecnych restrykcji: Niemcy mogą o tym w tej chwili tylko marzyć. Zamiast tego mają: wielogodzinne konsultacje rządu i premierów landów z nieprzemyślanymi rezultatami, które potem są cofane. Na ogólnokrajowe porozumienie nie ma szans. W sąsiedniej Danii sytuacja jest zupełnie inna. Tamtejszy socjaldemokratyczny rząd pod kierownictwem premier Mette Frederiksen uzgodnił z prawie wszystkimi pozostałymi partiami parlamentarnymi długoterminowy plan stopniowego otwierania kolejnych obszarów. Po Wielkanocy fryzjerzy i podobne zakłady usługowe w całym kraju będą mogły ponownie rozpocząć działalność. Już teraz klasy podstawowe mogą powracać do szkół, a wkrótce będzie to dotyczyć także wyższych klas. Następnie co 14 dni kolejne restrykcje będą znoszone. Od 21 kwietnia mają być otwarte restauracje i kawiarnie na świeżym powietrzu, a także muzea i biblioteki. 6 maja przyjdzie kolej na pomieszczenia wewnętrzne pubów, teatrów i kin. Ramowy plan przewiduje również, że w momencie, gdy wszystkim powyżej 50. roku zostanie zaoferowane szczepienie, życie publiczne ma być w dużej mierze wolne od ograniczeń. Jeśli rządowy plan szczepień się powiedzie, może to nastąpić do końca maja. Tak więc, przewidywany jest szeroki powrót do normalności w nieco ponad dwa miesiące - czy Dania wkrótce stanie się wzorem do naśladowania w Europie? Gotowi na trzecią falę Dane dotyczące zakażeń w Danii pokazują: Podczas gdy w grudniu i styczniu liczba zachorowań na covid była nadal bardzo wysoka, a liczba nowych zakażeń - w populacji liczącej prawie sześć milionów osób - niekiedy przekraczała 3.000 dziennie, ostatnio poziom ten zmniejszył się do kilkuset dziennie. - Przez cały styczeń i luty trwaliśmy w ścisłym zamknięciu, ponieważ już dawno wiedzieliśmy, że B.1.1.7 dociera do Danii - powiedział DW Viggo Andreasen, matematyk i ekspert ds. epidemii na Uniwersytecie Roskilde. - Do trzeciej fali przygotowywaliśmy się już od dawna - dodaje. Obecnie wskaźnik zachorowalności w Danii wynosi około 90, czyli nieco mniej niż w Niemczech, które ostatnio znów wyraźnie przekroczyły granicę stu. W porównaniu europejskim Dania ma jeden z najniższych wskaźników zgonów związanych z COVID-19. Nawet rozprzestrzenianie się brytyjskiego i bardziej zakaźnego wariantu wirusa B.1.1.7 nie doprowadziło dotychczas do tak gwałtownego wzrostu liczby zachorowań jak np. w Niemczech. Odsetek mutantów wirusa w Danii wynosi 93 procent, w Niemczech ponad 70. Eksperci przypisują to z jednej strony genetycznemu śledzeniu mutantów, co umożliwia dokładne śledzenie rozprzestrzeniania się wariantów wirusa (sekwencjonowanie). Prawie żadne inne państwo nie robi tego na takä skalę jak Dania. Wielu ekspertów uważa jednak, że kluczowa jest duńska strategia testowania. - Każdego dnia jesteśmy w stanie przebadać od pięciu do ośmiu procent populacji - mówi DW Jens Lundgren, profesor chorób zakaźnych na Uniwersytecie w Kopenhadze. - Kiedy widzimy mniejsze ogniska, od razu testujemy społeczność, w której występuje ognisko - dodaje. Dla porównania, podczas gdy Dania testuje ponad 300.000 osób dziennie (około połowa za pomocą PCR, druga połowa za pomocą szybkich testów antygenowych) przy populacji liczącej niespełna sześć milionów, Niemcy - z populacją liczącą ponad 80 milionów - przeprowadzają ostatnio tylko niecałe 200.000 testów PCR dziennie. Obszary szczególnie dotknięte są specjalnie monitorowane. Andreasen podkreśla, że szkoły w miejscach, gdzie liczba zachorowań jest szczególnie wysoka, nie zostaną otwarte. - Nasza strategia nie polega na całkowitym zatrzymaniu wzrostu liczby zakażeń - mówi ekspert. - Oficjalny plan jest taki, że dopuszczamy niewielki wzrost w ciągu najbliższych kilku tygodni. Krytyka z Niemiec: Spektakularny błąd Duńskie plany krytykuje m.in. niemiecki polityk SPD Karl Lauterbach. Na Twitterze pisze, że rząd w Kopenhadze popełnia "spektakularny błąd", rezygnując z obostrzeń po zaszczepieniu wszystkich osób powyżej 50 roku życia. Miałoby to "fatalne" skutki, zwłaszcza dla młodszych osób. Ryzyko ciężkiego przebiegu choroby jest u nich znacznie niższe niż u osób starszych - ale nawet młodzi ludzie nie są odporni na długofalowe konsekwencje choroby. Zdaniem profesora Lundgrena jest za wcześnie, aby mówić o pomyłce. - Nie jest tak, że zamykamy oczy i mamy nadzieję na najlepsze. Po prostu potrzebowaliśmy planu na społeczne otwarcie - mówi. - Radzenie sobie z pandemią nie polega tylko na patrzeniu na liczby zakażeń, które oczywiście mają kluczowe znaczenie. Chodzi też o działania proporcjonalne w stosunku do problemu - podkreśla. Szczepienie wszystkich osób po 50. roku życia, a następnie kolejne luzowanie, praktycznie wyeliminuje ryzyko przeciążenia systemu opieki zdrowotnej - uważa badacz. Nawet jeśli w późniejszym czasie więcej ognisk zachorowań wystąpi u osób młodszych. Dlatego otwarcie musi następować "bardzo umiarkowanie". Viggo Andreasen również uważa, że "rząd podejmuje ryzyko, ale nie jest to ryzyko szalone". Jego zdaniem Dania ma przewagę w walce z pandemią dzięki kompleksowej strategii testowania. - Ponieważ mamy tak wysoką intensywność testowania, spodziewamy się, że będziemy w stanie wykrywać rosnące liczby i ogniska w ciągu dwóch tygodni - mówi ekspert. Jego zdaniem, konsekwentne reagowanie na mniejsze ogniska, w połączeniu z kampanią szczepień nabierającą rozmachu i cieplejszą pogodą, może pomóc zatrzymać wzrost na wczesnym etapie. Rahel Klein/ Redakcja Polska Deutsche Welle