Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka, czy zgadza się z teorią, że afera Amber Gold, to jest tak naprawdę afera prokuratury. "Nie zgadzam się z tą teorią" - odpowiedziała Gurska. Zembaczyński pytał dalej, jak dużo w jej pracy i jej przełożonych było strachu, że zostaną oskarżeni o doprowadzenie do upadku Amber Gold, czyli "podmiotu gospodarczego z dużymi zasobami, ze znajomościami". "Ja się takiego oskarżenia wtedy nie bałam (...) na etapie, kiedy przejęłam postępowanie, część czynności była już w sposób oczywisty wyznaczona nawet poprzez postanowienia sądu, z których wynikało, jakie czynności muszą być przeprowadzone" - powiedziała Gurska. Podkreśliła, że oczywistą rzeczą w sprawie gospodarczej było zabezpieczenie dokumentacji firmy i poddanie jej analizie biegłych. "Układ gdański"? Poseł Nowoczesnej pytał świadka, czy podczas swojej pracy nad sprawą Amber Gold spotkała się z "taką atmosferą, że należy tę sprawą tak poprowadzić, żeby obmyć grzechy prokuratury i żeby nie narazić się rządowi i nie doprowadzić do upadku spółki, która może być ciężkim przeciwnikiem". "Jak ja dostałam tę sprawę, to dostałam sprawę gospodarczą, nie sprawę rządową" - powiedziała świadek. Dopytywana, czy nie czuła tła politycznego, odparła: "Absolutnie". Pytana, czy jest "układ gdański", stwierdziła: "Oczywiście, że nie ma". Zaznaczyła, że nie ma wiedzy, aby było powiązanie świata prawniczego, biznesowego i służb. Na kolejne pytanie Zembaczyńskiego, czy był nad twórcą Amber Gold "parasol ochronny" np. ze strony prokuratury, zapewniła: "Nie było parasola nad Marcinem P. ze strony prokuratury". Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała, czy dotarła do niej wiedza z nagranych rozmów, że Marcin P. powołuje się na znajomość z ówczesnym koordynatorem służb Jackiem Cichockim. "Wiem, że takie okoliczności zostały ujawnione podczas prac komisji, natomiast czy ja w tamtym okresie miałam taką wiedzę, nie jestem w stanie powiedzieć, nie pamiętam tego" - powiedziała świadek. Wniosek o tzw. małego świadka koronnego Podczas przesłuchania Gurska nie potrafiła odpowiedzieć na pytania komisji, dotyczące tego, kiedy dowiedziała się, co znajduje się na podsłuchach założonych m.in. Marcinowi P. przez ABW. "To kiedy się pani dowiedziała, że w spółce OLT Express pracuje Michał Tusk?" - dopytywała szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS). "Pod względem procesowym pierwszy raz dowiedziałam się o tym 7 września (2012 - PAP). Nie wykluczam, że wcześniej były jakieś doniesienia medialne w tym przedmiocie. Natomiast w materiale dowodowym, według mojej wiedzy, pojawiło się to 7 września" - mówiła Gurska. Dopytywana, co takiego wydarzyło się 7 września, świadek poinformowała, że tego dnia odbyło się przesłuchanie szefa Amber Gold Marcina P. Jak relacjonowała, podczas tego przesłuchania Marcin P. złożył wniosek o nadzwyczajne złagodzenie kary. Jak wyjaśniła Wassermann, był to wniosek o tzw. małego świadka koronnego. Gurska mówiła, że Marcin P. złożył wówczas zawiadomienie o dwóch przestępstwach. Jedno z nich dotyczyło nieprawidłowości w urzędzie miejskim, które dotyczyły przekroczenia uprawnień w związku ze zmianą planów zagospodarowania. "W tle miało być to związane z korzyścią majątkową, ale (Marcin P.) nie znał żadnych konkretów" - zeznała. Wskazała też, że druga sprawa dotyczyła działania na szkodę portu lotniczego w Gdańsku. "Czy wtedy Marcin P. powiedział pani, że doszło do przekazania za pomocą pośredników łapówki dla wiceprezydenta Gdańska za zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego?" - dopytywała Wassermann. "Z tego, co pamiętam, to powiedział, że uważa, że mogło tak być" - odpowiedziała świadek. Dodała, że obie te sprawy zostały zarejestrowane. "Nigdy nie rozmawiałam z ABW o Michale Tusku" W innej części przesłuchania, Gurska była pytana o to, czy i kiedy uzgadniała z przełożonym lub funkcjonariuszem ABW konieczność przesłuchania Michała Tuska. "Nigdy nie rozmawiałam z funkcjonariuszami ABW o Michale Tusku, tak mi się wydaje" - odparła świadek. Dodała, że ze swoimi przełożonymi mogła o nim rozmawiać przy sporządzaniu wyciągów z protokołów. Wiceszef komisji Jarosław Krajewski (PiS), kontynuując wątek Michała Tuska, pytał świadka, kto podjął decyzję, by go nie przesłuchiwać. Świadek odparła, że wątek Michała Tuska pojawił się w kontekście sprawy działań na niekorzyść gdańskiego portu lotniczego i nie wydawało się jej to wtedy priorytetem. "Nie przypominam sobie, abym planowała przesłuchanie Michała Tuska" - stwierdziła. Wątek Katarzyny P. Krajewski poruszył też wątek Katarzyny P. i faktu, że mimo iż wspólnie z Marcinem P. prowadzili Amber Gold, to została zatrzymana dopiero w kwietniu 2013 r. podczas gdy Marcina P. zatrzymano 29 sierpnia 2012 r. Gurska przyznała, że w jej ocenie Amber Gold była firmą prowadzoną przez nich wspólnie. Zaznaczyła jednocześnie, że materiał dowodowy nie pozwalał na sformułowanie wobec Katarzyny P. zarzutów dotyczących oszustwa. Świadek podkreśliła też, że 10 października 2012 r. przedstawiła Katarzynie P. osiem zarzutów, ale zastosowano wobec niej inne środki zapobiegawcze. Krajewski zwrócił uwagę, że wobec Katarzyny P. zastosowano jedynie zakaz opuszczania kraju i dozór polityczny. Aresztowano ją dopiero 15 kwietnia 2013 r. Poseł PiS wskazał też, że Katarzyna P. w lipcu 2012 r. założyła spółkę PST SA, którą kierowała do momentu jej zatrzymania. Ponadto w lipcu 2012 r. została prezesem innej spółki założonej w Hamburgu. "Obie spółki mogły służyć choćby do wyprowadzania środków lub innej działalności. Pani nie widzi nic dziwnego, że do jej zatrzymania doszło dopiero w kwietniu" - pytał Krajewski. Gurska odparła, że po 10 października 2012 r. nie podejmowała decyzji dotyczących przedstawienie P. zarzutów. Przeszukania w nieruchomościach Marcina P. W innej części przesłuchania świadek była pytana przez członków komisji o kwestię przeszukań w nieruchomościach należących do Marcina P. "Z tego co pamiętam wydałam takie postanowienie 15 sierpnia i w tym postanowieniu były wskazane wszystkie siedziby spółek i miejsca zamieszkania, w których mogły znajdować się dowody rzeczowe" - zeznała. Wassermann zwróciła jednak uwagę, że we wniosku nie znalazły się dwie lokalizacje - dworek w Rusocinie oraz jedno z mieszkań Marcina P. "Dlaczego dwa adresy znalazły się dopiero w późniejszym okresie" - dopytywała Wassermann. Świadek wskazała, że jeśli chodzi o Rusocin, to "nie było ustaleń, że tam może znajdować się dokumentacja lub dowody rzeczowe". Ta argumentacja nie przekonała jednak szefowej komisji. "Czy praktyka jest taka, że wchodzi się do wszystkich pomieszczeń zajmowanych przez podejrzanego, czy też do 10 czy 12, a do 13 się nie wchodzi" - pytała Wassermann. "Gdybym ja posiadała wiedzę, że jest miejsce, w którym mogą się znajdować dowody rzeczowe, w tamtym okresie, to bez wątpienia bym takie postanowienie wydała" - tłumaczyła Gurska. "Według mojej wiedzy wydałam postanowienie na wszystkie adresy, które były mi wiadome" - zapewniła.