Artyleria Korei Płn. ostrzelała we wtorek południowokoreańską wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym w pobliżu spornej granicy pomiędzy obu krajami. Korea Płd. odpowiedziała ogniem i wysłała w okolice wyspy swoje myśliwce. W wyniku ostrzału zginęło co najmniej dwóch południowokoreańskich żołnierzy, a 12 zostało rannych; stan dwóch z nich jest poważny. W płomieniach stanęło kilkadziesiąt budynków. Według świadków mieszkańcy wyspy zostali ewakuowani do schronów. Wymiana ognia, która trwała około godziny, jest jednym z najpoważniejszych incydentów pomiędzy obiema Koreami w ostatnich latach - pisze Reuters. Prezydent Korei Południowej Li Miung Bak, który od objęcia swojego urzędu trzy lata temu forsuje stanowczą politykę wobec sąsiada z północy, oświadczył, że odpowiedź na atak, który według Reutera był najcięższym ostrzałem Południa od czasu zakończenia działań wojennych w 1953 roku, musi być stanowcza. Dodał jednocześnie, że trzeba zapobiec eskalacji sytuacji. "Masowe ataki na cywilów są niewybaczalne, także w znaczeniu humanitarnym" - powiedział prezydent Korei Płd. Południowokoreańskie ministerstwo obrony uznało, że ostrzał był zaplanowany przez Koreę Płn. i stanowi pogwałcenie warunków rozejmu. Tymczasem władze w Phenianie oświadczyły, że to wojska Korei Płd. pierwsze otworzyły ogień. Korea Płn. zapowiedziała też, że odpowie siłą na każde naruszenie spornej granicy. Napięcie pomiędzy obiema Koreami, które wciąż oficjalnie pozostają w stanie wojny, ponieważ w 1953 roku podpisano jedynie rozejm, zaostrzyło się na początku roku, kiedy Seul oskarżył Phenian o zatopienie południowokoreańskiego okrętu, na którym zginęło 46 marynarzy. Wyspa Yeonpyeong znajduje się na Morzu Żółtym około 3 km na południe od granicy morskiej i 120 km na zachód od Seulu. W przeszłości już dwa razy dochodziło wokół niej do śmiertelnych starć pomiędzy obiema Koreami. W potyczce z 2002 roku zatopiony został południowokoreański okręt, na którym zginęło sześciu marynarzy, a w 1999 w starciu zginęło 30 północnokoreańskich żołnierzy, a kilkunastu południowokoreańskich zostało rannych. Świadkowie, na których powołuje się południowokoreańska telewizja YTN, relacjonują, że w wyniku wtorkowego ostrzału na wyspie wybuchły pożary, które objęły od 60 do 70 budynków. Na pokazywanych przez YTN zdjęciach widać słupy dymu unoszące się nad wyspą. Większość pocisków - według różnych relacji mogło być ich od kilkudziesięciu aż do 200 - uderzyła w bazę południowokoreańskiej armii. Według świadków pożary na zamieszkanej przez około 1200 ludzi wyspie Yeonpyeong wymknęły się spod kontroli. "Płoną domy i wzgórza. Mieszkańcy są ewakuowani. Niewiele widać z powodu dymu. Ludzie są śmiertelnie przerażeni" - mówi jeden ze świadków. Ostrzał miał być prawdopodobnie odpowiedzią na południowokoreańskie ćwiczenia wojskowe przeprowadzane w okolicy. We wtorek rano północnokoreańska armia domagała się od sił południowokoreańskich przerwania ćwiczeń, jednak żądanie zostało zignorowane. Podczas manewrów armia Południa prowadziła ogień artyleryjski w kierunku wód na południe od wyspy, z dala od terytorium Korei Płn. - pisze agencja Associated Press powołując się na źródła w południowokoreańskim sztabie. Po ostrzale wyspy przez siły Korei Północnej, Korea Południowa odpowiedziała ogniem artyleryjskim, jednak nie wiadomo, czy trafiła w terytorium Północy.