Wydawca magazynu "Skrzydlata Polska" podejrzewa, że mogło to mieć związek z rozszczelnieniem kabiny pasażerskiej. Mógł popsuć się mechanizm zamykania drzwi, mogło powstać pęknięcie w kadłubie, czy nawet mógł nastąpić jakiś wybuch. Wtedy natychmiast wyskakują maski, jednak tlenu w nich wystarczy na jakieś 10 minut. To jest czas, jaki piloci mają do zejścia na wysokość około 3 kilometrów, gdzie już temperatura powietrza i zawartość tlenu jest taka, że można swobodnie oddychać.Jak zauważa Tomasz Hypki, to nie wyjaśnia jednak, dlaczego to obniżanie było kontynuowane. Samolot rozbił się o skały na wysokości około 2 tysięcy metrów. Może to wynikać z tego, że piloci przestali wtedy panować nad maszyną. Mogli na przykład stracić przytomność lub zostali w jakiś sposób obezwładnieni.Ekspert nie wyklucza też samobójstwa pilota. To jest bardzo daleko idąca spekulacja, ale w historii lotnictwa były już takie przypadki. Szczególnie, że to są w pełni zautomatyzowane samoloty, które praktycznie lecą na autopilocie. Mogło zatem być tak, że jeden z pilotów wyszedł do toalety, a w tym czasie drugi z nich zabarykadował się w kokpicie.Na razie nie mamy żadnej informacji o tym, czy była jakaś korespondencja z kontrolą lotów. Lecąc nad lądem z pewnością możliwość kontaktu była. Samolot spadł w trudno dostępnym regionie we francuskich Alpach. Francuski premier Manuel Valls mówił, że załoga śmigłowca, który zdołał wylądować w pobliżu miejsca katastrofy, nie znalazła nikogo żywego. Według należących do niemieckiej Lufthansy tanich linii Germanwings na pokładzie Airbusa A320 było 150 osób (wliczając sześciu członków załogi), w tym najprawdopodobniej 67 Niemców; wcześniej informowano o 45 hiszpańskich nazwiskach na liście pasażerów.