Niemiecka gazeta "Bild" opisuje przypadek Syryjczyka, który przybył do Niemiec przez Turcję wraz z falą migrantów w 2015 roku. Towarzyszyła mu liczna rodzina: 4 żony oraz 23 dzieci. Obecnie w Niemczech przebywa 22 dzieci Syryjczyka - jedna z córek wyszła bowiem za mąż i mieszka w Arabii Saudyjskiej. Według muzułmańskiej tradycji, mężczyzna ma prawo nawet do czterech żon, jeśli jest finansowo w stanie utrzymać liczną rodzinę. Choć niemieckie prawo nie uznaje poligamii, to jednak Syryjczyk ma duże szanse na pozytywne rozpatrzenie wniosku o zapomogę. Mężczyzna musiał jednak wybrać jedną z małżonek na "oficjalną" żonę. Pozostałe zostały uznane przez urzędników za "partnerki". Jak informuje "Bild", Syryjczyk oraz jego liczna rodzina mieszkają obecnie w Montabaur, mieście o którym usłyszał świat po tym, jak pochodzący stąd pilot Andreas Lubitz rozbił pasażerski samolot ze 148 pasażerami w Alpach. Mężczyzna przyznał w rozmowie z gazetą, że często nie ma go na łonie "oficjalnej" rodziny, gdyż musi również odwiedzać pozostałe żony i dzieci. "Według naszej religii mam obowiązek składać wizyty po równo każdej rodzinie i nie mogę wywyższać żadnej z nich" - powiedział Syryjczyk. "Cały czas jestem w drodze pomiędzy jedną a drugą rodziną. Wciąż jednak chciałbym znaleźć pracę" - zaznacza. W Syrii przed wojną posiadał wypożyczalnię samochodów i serwisowy naprawczy. Przypadek Syryjczyka i jego 4 żon oraz 22 dzieci wywołał ostrą dyskusję w niemieckich mediach społecznościowych. "To nowa rzeczywistość" - napisał jeden z internautów. Jednak Guido Göbel z pomocy społecznej w Montabaur twierdzi, że choć finansowanie licznej rodziny będzie trudne, to jednak jest to "wyjątkowy" przypadek.