Nowa ustawa azylowa przewiduje istotne zmiany. Zgodnie z nią "uchodźcy ekonomiczni" nie będą mieli żadnych szans na azyl. Poza tym konsekwentnie ma dochodzić do deportacji osób, których wniosek o azyl został odrzucony. Obecnie żyje w Niemczech 190 tys. takich osób, przy czym 140 tys. ma status "pobytu tolerowanego", 50 tys. mogłoby natychmiast opuścić kraj. Nowa ustawa przewiduje także, że azylanci będą dłużej przebywać w ośrodkach recepcyjnych (sześć miesięcy zamiast trzech). W miarę możliwości mają też otrzymywać mniej gotówki, a zamiast tego świadczenia rzeczowe - wyżywienie, ubranie, wyposażenie. Problemy z wnioskami Na tym jednak nie koniec. Kolejną bolączką jest zbyt powolne rozpatrywanie wniosków o azyl. W Federalnym Urzędzie ds. Migracji i Uchodźców mają powstać tysiące nowych etatów, jednak to wymaga czasu. Niektóre landy (m.in. Berlin) nie mogą sobie poradzić nawet z pierwszą rejestracją uchodźców. Na zgłoszenie imigranci muszą czekać kilka miesięcy. Nie wspominając o złożeniu właściwego wniosku o azyl. Bolący i palący temat Kryzys uchodźczy budzi w Niemczech coraz większe kontrowersje - i to nie tylko na scenie politycznej. Również w społeczeństwie nastroje nie są najlepsze. W ankiecie instytutu Allensbach aż połowa respondentów wyraziła wielkie obawy, jak Niemcy poradzą sobie z falą uchodźców. Większość ankietowanych była zdania, że ryzyko związane z uchodźcami przeważa nad szansami. W tym tygodniu 200 burmistrzów miast Nadrenii Północnej-Westfalii wystosowało do kanclerz Angeli Merkel pismo z apelem o ograniczenie migracji. Obawy te wypowiadają także partyjni koledzy pani kanclerz. W Berlinie już mówi się o tym, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a> nie przeżyje politycznie tego kryzysu. Kontrowersyjne strefy tranzytowe, które mają odciążyć niemieckie gminy, napotykają jeszcze na opór socjaldemokratów - koalicyjnego partnera chadeków. Kwestia cierpliwości? Kryzys uchodźczy prowadzi także do spadku popularności chadeków. Skrajnie prawicowa AfD (Alternatywa dla Niemiec), która z uchodźców uczyniła swój naczelny temat, zyskuje zwolenników. Już teraz zamierza na nią głosować 7-8 proc. wyborców. Tymczasem popularność <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-cdu,gsbi,1020" title="CDU" target="_blank">CDU</a>/CSU spada (obecnie ok. 38 proc.). W obliczu dziesiątek tysięcy uchodźców na tzw. szlaku bałkańskim rośnie też nacisk na rząd w Berlinie. Merkel ponagla, chce zmian w krajowej i europejskiej polityce azylowej, ale zmiany wymagają czasu. Trwały system podziału uchodźców na wszystkie kraje UE nie dysponuje jeszcze odpowiednią większością. Temat powróci na agendę w niedzielę na trzecim już europejskim szczycie uchodźczym, ale nawet ze Szwecji - do tej pory wzoru polityki migracyjnej - dochodzą głosy o "wyczerpaniu możliwości". I - jak donosi niemiecki dziennik "Handelsblatt“ - mówi o tym już sam premier szwedzkiego rządu Stefan Löfven. Jeszcze bardziej długotrwałym wyzwaniem jest kolejne zadanie, jakie chce zrealizować Merkel, a mianowicie zwalczanie przyczyn uchodźstwa w regionach sąsiadujących z Europą. Poparcie dla Merkel wyraził przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Ceni on, że "mimo wyników sondaży Merkel nie zbacza ze swojego kursu". Jest szczęśliwy, że znalazł w kanclerz Niemiec sojuszniczkę, która dysponuje "wytrwałością i zapałem w zmaganiu się z takimi wyzwaniami". Kay-Alexander Scholz / oprac. Katarzyna Domagała, Redakcja Polska Deutsche Welle