Działacze organizacji humanitarnych twierdzą, że nielegalni imigranci opuścili ręce w obliczu zdecydowania władz francuskich, które chcą zlikwidować do końca południową część tak zwanej "dżungli" - nielegalnego obozu dla uchodźców pod Calais. Mieszkało tam niemal trzy tysiące osób. Tymczasem część z wciąż przebywających tam imigrantów, Irakijczyków, zorganizowała manifestację. Zaszyli sobie usta nićmi i nieśli transparenty z napisem - "Gdzie jest wasza demokracja". Londyn oficjalnie potwierdził na szczycie francusko-brytyjskim w Amiens, że do 60-ciu milionów euro dołoży jeszcze 22-miliony na pomoc dla uchodźców. Podczas gdy likwidacja południowej części obozu trwa, minister gospodarki Emmanuel Macron oświadczył, że jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej, to Francja nie będzie broniła uchodźcom drogi przez Kanał La Manche do Wielkiej Brytanii, a francuskie banki będą zachęcane do tego, by z londyńskiego City przenosić się do Francji.