Warto uzmysłowić sobie potężną skalę strat jakie poniósł polski kapitał w wyniku najpierw działań wojennych oraz dewastacji ze strony armii okupujących kraj w latach I wojny światowej i dalszej wojny o granice na wschodzie, a później w czasie powojennej inflacji. Cały ten dziesięcioletni okres - trudno go traktować rozdzielnie - był długim ciągiem finansowej katastrofy. Nominalnie, w dewaluujących się z dnia na dzień markach polskich, obieg pieniężny wzrastał. Do jego obsługi powstało w tym czasie kilkadziesiąt nowych prywatnych banków. Ich działalność koncentrowała się jednak niemal wyłącznie na krótkoterminowych operacjach. W warunkach inflacji zamarł kredyt długoterminowy - finansowa podstawa inwestycji. Jak wylicza w "Dziesięcioleciu Polski Odrodzonej 1918 - 1928" (Wydawnictwo IKC, Kraków, 1928 r.) prof. Jan St.Lewiński - wartość obiegu pieniężnego, sięgająca przed wybuchem wojny 300 milionów dolarów spadła do końca 1923 r. do zaledwie 20 mln dolarów. Wkłady w bankach akcyjnych, które w 1913 r. miały wartość 455,9 mln franków złotych (tak wówczas podawano wartości z uwagi na wysokie tempo inflacji) zmalały do 21 milionów franków złotych. Wkłady oszczędnościowe w spółdzielniach i kasach oszczędności byłych trzech zaborów wynosiły w 1913 r. 2485 mln franków złotych. "Wszystko to runęło w przepaść nie pozostawiając po sobie prawie żadnych śladów" - podsumowuje prof. Lewiński. Dla zbierania kapitału z prywatnych oszczędności powstała w lutym 1919 r. Pocztowa Kasa Oszczędności, której dzisiejszym spadkobiercą - po wielu przekształceniach - jest PKO Bank Polski. W pierwszych latach, z powodu przyspieszającej inflacji, bank ten odgrywał marginalne znaczenie w zbieraniu kapitału. Nie znaczy to, że Polacy nie odczuwali potrzeby oszczędzania i gromadzenia kapitału. Najlepiej o tym dowodzi masowy ich udział w objęciu kapitału akcyjnego (wykorzystywali do tego zgromadzone w czasie inflacji złoto i obce waluty) powstałego w 1924 r. Banku Polskiego. Słabe banki prywatne Zmianę sytuacji przyniosła dopiero skarbowo-walutowa reforma premiera Władysława Grabskiego. Ustabilizowanie na wiosnę 1924 r. wartości nowego pieniądza - złotego, zamiast zdewaluowanej marki polskiej - przywróciło również ekonomiczny sens gromadzenia terminowych oszczędności i rozwoju niezbędnego dla finansowania inwestycji kredytu długoterminowego. Stabilizacja pieniądza, a także poinflacyjna recesja w gospodarce ujawniły jednak jednocześnie słabość prywatnych banków powstałych w pierwszych latach 20. Ich kapitały były niewielkie i często mało płynne, gdyż ulokowane w nieruchomościach. Próby tej nie wytrzymało w latach 1925-1926 aż 21 banków prywatnych. Do drugiej fali upadku prywatnych banków doszło w Polsce w czasie Wielkiego Kryzysu, na początku lat 30. Z powodu głębokiej recesji, w tym i upadłości przedsiębiorstw, wielkie trudności przeżywały nie tylko małe instytucje kredytowe, ale nawet największe banki prywatne, m.in. istniejący od 1870 r. Bank Handlowy w Warszawie. Bank Handlowy po odzyskaniu niepodległości przez Polskę związany był z kapitałem włoskim (Banca Commerciale Italiana), ale w czasie Wielkiego Kryzysu związek ten niewiele mu pomógł. Bank uratowany został przez państwo przed bankructwem w 1935 r., zachował nadal swój status spółki akcyjnej, ale de facto stał się bankiem państwowym. Podobny los spotkał drugi pod względem znaczenia w latach międzywojennych, założony w 1885 r. w Poznaniu, prywatny Bank Związku Spółek Zarobkowych. Podobnie jak Bank Handlowy poniósł on ciężkie straty w czasie Wielkiego Kryzysu i w 1935 główny pakiet jego akcji został przejęty przez państwo. W latach 1931 - 1932 - jak podają Andrzej Jezierski i Cecylia Leszczyńska w "Historii gospodarczej Polski" (Wydawnictwo Key-Text, Warszawa 2001 r.) upadłość ogłosiły 54 instytucje pieniężno-kredytowe. Liczba banków akcyjnych krajowych zmalała z 56 w 1927 r. do 26 w 1938 r. Malały także kapitały prywatnych banków, które mogłyby być podstawą dla rozwoju m.in. kredytu długoterminowego. Sumy bilansowe prywatnych banków zmalały z 2 mld złotych przed Wielkim Kryzysem do 1,1 mld złotych w 1938 r. Banki prywatne w coraz mniejszym stopniu zajmowały się finansowaniem inwestycji, koncentrując się przede wszystkim na transakcjach bieżących. Świadczą o tym liczby jakie można znaleźć w wydanym w 1938 r. Małym Roczniku Statystycznym, ostatnim przed wybuchem II wojny światowej. W 1936 r. z 1,1 mld zł aktywów prywatnych banków jedynie 20 mln zł ulokowanych było w długoterminowych kredytach hipotecznych, o jedną trzecią mniej niż w 1928 r., a 60 mln zł w pożyczkach terminowych. W tym ostatnim przypadku zanotowany był wzrost w porównaniu z 1928 r., ale wartość bankowych aktywów ulokowanych długoterminowo - co miała związek m.in. z inwestycjami - odpowiadało jedynie ok. 7 proc. wartości ich sumy bilansowej. Zmienne efekty kuszenia kapitału zagranicznego Finansowym źródłem rozwoju - tak jak się na to patrzy dzisiaj i patrzyło w przeszłości - może być zaangażowanie kapitału zagranicznego. W latach międzywojennych było ono bardzo wysokie, sięgające w wielu branżach przemysłu kilkudziesięciu procent wartości przedsiębiorstw. Największym zagranicznym udziałowcem w polskich firmach był niemiecki koncern Flicka, który w latach 1920 - 1922 zakupił pakiety kontrolne akcji trzech spośród pięciu węglowo-stalowych koncernów górnośląskich, obejmując m.in. spółki Huta Bismarck (później przemianowana na Hutę Batory w Chorzowie) oraz Katowicka Spółka Akcyjna. W latach 1927 - 1929 Flick rozszerzył interesy w Polsce, obejmując inne śląskie huty, m.in. Królewską i Laurę. Razem tworzyły one wpływową do końca lat międzywojennych Wspólnotę Interesów, która angażowała się kapitałowo w latach 30. w inne przedsięwzięcia, m.in. w przemyśle motoryzacyjnym. Koncern m.in. montował w Polsce samochody Mercedesa-Benza i BMW, planowana była budowa fabryki samochodów Steyer w pobliżu Radomia. Flick był przedstawicielem silnego kapitału niemieckiego, który od połowy lat 20. z powodu m.in. napiętych relacji Polski z Niemcami, nie był zbyt chętnie widziany w naszym kraju i ograniczano jego wpływy w sposób administracyjny i poprzez kapitałowy wykup przez państwo. Znacznie chętniej widziane było zaangażowanie kapitału włoskiego, francuskiego, czy angielskiego. Po reformie skarbowo-walutowej Grabskiego i ustabilizowaniu kursu złotego kapitał ten chętniej się zresztą Polską zainteresował, zwłaszcza francuski i amerykański. Po stabilizacji wartości pieniądza zmalało bowiem ryzyko strat na zmianach kursów walutowych. Kapitał angielski zaangażował się w tym czasie w polską energetykę i przemysł elektrotechniczny, kapitał francuski w przemyśle naftowym i w górnictwie, belgijski w elektrotechnicznym, a także w cementowym (wszystkie cementownie należały do belgijskiego Solvaya), włoski w bankowości (Bank Handlowy w Warszawie). Do włoskiego kapitału należały także Tomaszowskie Zakłady Włókien Sztucznych - jedyny wówczas ich producent w kraju. Włoskie zaangażowanie (montownia samochodów Fiat) było znaczące także w przemyśle motoryzacyjnym. Jak podają Zbigniew Landau i Jerzy Tomaszewski w "Zarysie historii gospodarczej Polski 1918 - 1939" (Książka i Wiedza, Warszawa, 1999 r.) w końcu lat 20. udział kapitałów zagranicznych w kapitałach własnych polskich spółek akcyjnych wzrósł w całym przemyśle z 21,1 proc. w 1927 r. do 33,3 proc. w 1929 r. Są to dane jedynie orientacyjne. W przypadku przemysłu naftowego udział ten sięgał w 1929 r. aż 76,5 proc., w przypadku elektrowni, gazowni i wodociągów - 75,8 proc., w hutnictwie - 65,4 proc. Po wybuchu Wielkiego Kryzysu zaangażowanie zagranicznego kapitału w polskim przemyśle zaczęło maleć. Wynikało to najpierw z trudności finansowych na macierzystych rynkach i wycofywania - w konsekwencji - środków z Polski, a w drugiej połowie lat 30. ze świadomej polityki polskiego rządu, w tym zwłaszcza wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, ograniczania jego obecności w dziedzinach uznawanych za ważne w budowie zdolności obronnych kraju. Dotyczyło to zwłaszcza motoryzacji, przemysłu lotniczego i chemicznego. Jak podają przywoływani już wcześniej Andrzej Jezierski i Cecylia Leszczyńska, w 1937 r. udział kapitałów zagranicznych w kapitałach akcyjnych spółek zmalał w całym przemyśle do 29 proc. Zarządzanie coraz bardziej bezpośrednie Receptą władz państwa na brak kapitału i kredytu długoterminowego była budowa sektora przedsiębiorstw pośrednio lub bezpośrednio należących do państwa. Państwo polskie już w chwili odzyskiwania niepodległości stało się właścicielem znacznej liczby przedsiębiorstw, które wcześniej należały do władz zaborczych państw. W dawnym Królestwie Polskim, czyli w zaborze rosyjskim, do państwa należała - choć była dzierżawiona - m.in. Huta Bankowa w Dąbrowie Górniczej. Od władz austriackich polski rząd przejął własność m.in. kopalni węgla Brzeszcze k. Oświęcimia, kopalnie soli w Wieliczce i Bochni, rafinerię ropy naftowej w Drohobyczu, kopalnię węgla Spytkowice, zakłady chemiczne Azot w Jaworznie. W dawnym zaborze pruskim przez rząd przejęte zostały m.in. saliny w Inowrocławiu, koncern węglowy z kopalnią Król w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów), nowo wybudowane zakłady azotowe w Chorzowie i wiele innych. Przejętymi przedsiębiorstwami państwo zarządzało bezpośrednio z Ministerstwa Przemysłu i Handlu, skąd kierowane były także środki na ich powojenną odbudowę i rozwojowe inwestycje. Dla silniejszego finansowego związania przedsiębiorstw z państwem, zapewnienia warunków dla rozwoju, powstał w 1924 r. z przekształcenia trzech regionalnych instytucji kredytowych, Bank Gospodarstwa Krajowego. Wziął on na siebie nie tylko długoterminowe finansowanie przedsiębiorstw państwowych - skutecznie konkurując dzięki różnym przywilejom finansowym z prywatnymi bankami, ale stopniowo obejmując je w bezpośrednie władanie. M.in. w 1925 r. BGK przejął we władanie duże Towarzystwo Starachowickich Zakładów Górniczych. Proces ten kontynuowany był po zamachu majowym, gdyż w obozie, który przejął władzę także silne były poglądy etatystyczne. Proces rozrastania się BGK do roli głównej instytucji finansowania rozwoju przez państwo nasilił się wraz z wybuchem Wielkiego Kryzysu. BGK ratował licznie bankrutujące przedsiębiorstwa, ale w zamian za pomoc finansową przejmował je całkiem na własność, bądź obejmował większościowe pakiety ich akcji. W ten sposób, po części spontanicznie, BGK stał się koncernem państwowym obejmującym m.in. - z większych tylko fabryk - Zakłady w Ursusie, Zakłady Scheiblera i Grohmana w Łodzi, zakłady włókiennicze w Żyrardowie. Od 1935 r. w jego orbicie znalazły się także dwa największe banki prywatne - Handlowy i BZSZ. - Ratowanie zagrożonych przedsiębiorstw prywatnych - podsumowywał ten okres historii gospodarczej naszego kraju Tadeusz Bernardzikiewicz w publikacji "Udział państwa w spółkach handlowych" (Warszawa, Towarzystwo Wydawnicze Młodych Prawników i Ekonomistów, Warszawa, 1938 r.) - jako przejaw samarytanizmu gospodarczego, prowadzi państwo do stopniowego przejmowania coraz to nowych udziałów, przedsiębiorstw i całych gałęzi wytwórczości. Stabilny pieniądz tak, ale to za mało Dla tworzenia warunków do zbierania i pomnażania kapitału istotna jest wartość pieniądza. W wyniku reformy skarbowo-walutowej Władysława Grabskiego w kwietniu 1924 r. do obiegu trafił złoty, który okazał się twardą walutą. Jego kursu skutecznie broniły interwencje nowopowstałego Banku Polskiego. Bank Polski był formalnie spółką akcyjną i instytucją niezależną, ale w tym okresie poglądy ekonomiczne jego prezesa Stanisława Karpińskiego oraz premiera Grabskiego były zbieżne. Konsekwencją polityki bardzo twardego złotego była jednak recesja w gospodarce. W drugiej połowie 1925 r., gdy prezes Karpiński odmówił dalszych interwencji w obronie złotego, rząd Grabskiego podał się do dymisji. Z dzisiejszego punktu widzenia to tak jakby nastąpiło odwrócenie ról - wartości pieniądza silniej bronił rząd niż bank centralny. Brak interwencji Banku Polskiego doprowadził do skokowej dewaluacji złotego, co przyczyniło się jednak do ożywienia gospodarczego w drugiej połowie lat 20. W późniejszych latach pozycja i polityka Banku Polskiego była coraz bardziej zależna od stanowiska rządu, który twardo trzymał się linii stabilnego kursu złotego. Intencją było m.in. utrzymanie zaufania ze strony inwestorów, w tym także zagranicznych. Polityka ta kontynuowana była nawet po wybuchu Wielkiego Kryzysu i po porzuceniu przez Wielką Brytanię, a w ślad za nią także przez inne kraje parytetu wymiany walut na złoto. Polski złoty umocnił się wówczas nawet, powracając do poziomu kursu w stosunku do dolara z czasu reformy Grabskiego. Polityka stabilnego pieniądza nie zatrzymała jednak odpływu kapitału, przyczyniła się jednocześnie do pogłębienia recesji w przemyśle i w całej gospodarce. Po raz drugi doszło na tym tle do poróżnienia stanowisk Banku Polskiego oraz rządu, którego stanowisko tym razem przeważyło. Tym razem to bank silniej bronił złotego. Płk Adam Koc, ówcześnie prezes Banku Polskiego, optował za kontynuacją dotychczasowej polityki pieniężnej. Prezydent Ignacy Mościcki opowiadał się za dewaluacją złotego. Zwyciężyło kompromisowe stanowisko wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego - wyjścia gospodarki z kryzysu poprzez program inwestycji finansowanych przez państwo, przy dalszym utrzymaniu stabilnego kursu złotego, ale za cenę daleko posuniętych restrykcji przy wymianie złotego na inne waluty i w transferach walutowych. Polityka ta realizowana była do końca lat 30. Państwowa recepta na brak kapitału Wzrost udziału państwa w gospodarce, w tym i w inwestycjach, okazał się także sposobem na jego przezwyciężenie Wielkiego Kryzysu. Wiosną 1936 r. wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski przedstawił 4-letni plan ożywienia gospodarczego, bazujący przede wszystkim na inwestycjach zlokalizowanych w regionie wideł Wisły i Sanu. Inwestycje miały związek przede wszystkim z podnoszeniem zdolności obronnych kraju, chociaż podejmowana produkcja miała zaspokajać także cywilne cele. Rozpoczęta została budowa blisko 40 nowych fabryk, w tym m.in. Huty w Stalowej Woli, PZL w Mielcu, WSK w Rzeszowie, Stomil w Dębicy, czym od strony organizacyjnej zajęły się albo istniejące już, albo świeżo powołane przedsiębiorstwa państwowe. Większość inwestycji w COP-ie i poza nim - podsumowuje Janusz Kaliński ("Polskie osiągnięcia gospodarcze", Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa, 2010 r.) - sfinansowało państwo. W całym okresie 1936 - 1939 na sektor publiczny (zaliczano do niego także samorządy i organizacje społeczne) przypadło 76,8 proc., a na sektor prywatny tylko 23,2 proc nakładów na nowe inwestycje. W konsekwencji nowe obiekty przemysłowe i infrastrukturalne stawały się na ogół własnością państwa. Koszty inwestycji w 45 proc. pokrywane były ze środków pozabudżetowych (głównie FON), w 36 proc. z budżetu państwa, a jedynie w 19 proc. z pożyczek i kredytów zagranicznych. Przewidziany na 4 lata plan inwestycyjny zrealizowany został w ciągu 3 lat. Na wykonanie tego planu państwo wydało 2,37 mld zł (wielkość porównywalna z ówczesnym jednorocznym budżetem państwa), z czego 732 mln zł na inwestycje energetyczne i przemysłowo-obronne, 445 mln zł na koleje, 450 mln zł na drogi i mosty, 160 mln zł na melioracje i regulacje rzek, 104 mln zł na budowę szkół, 100 mln zł na inwestycje pocztowo-teletechniczne. Wydatki te finansowane były nie tylko z budżetu państwa, ale w coraz większym stopniu ze środków pozabudżetowych, m.in. z Funduszu Obrony Narodowej, a tuż przed wojną z pożyczki narodowej na obronę przeciwlotniczą.