Świadek powiedział przed Sądem Okręgowym w Warszawie, który prowadzi proces sprawców stanu wojennego, że gen. Wojciech Jaruzelski wyraził wówczas przekonanie, że "jeśli byśmy to zrobili, ZSRR byłby już u nas". W ocenie D. stan wojenny był ostatecznością, która miała umożliwić "uniknięcie tragedii". Jego zdaniem "w obliczu strajków i dezorganizacji działania państwa mogło dojść do trudnej sytuacji, w której ZSRR pewnie by wkroczył swoimi siłami". Świadek podkreślał, że z decyzją o wprowadzeniu stanu wojennego czekano do ostatniej chwili, bo władze miały nadzieję, że Solidarność "opamięta się" i dojdzie do "porozumienia narodowego". Wskazywał, że liczono także na wsparcie ze strony Kościoła, by pokojowo rozwiązać problem. W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach oskarżył dziewięć osób. Proces ruszył we wrześniu 2008 r. Obecnie - po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych - w procesie zostało czworo podsądnych. Są to: b. I sekretarz PZPR, b. premier PRL i b. szef MON gen. Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR 82-letni Stanisław Kania, b. szef MSW 83-letni gen. Czesław Kiszczak oraz b. członkini Rady Państwa PRL 79-letnia Eugenia Kempara. W czwartek stawili się Jaruzelski i Kania. Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny (za kierowanie "związkiem zbrojnym" grozi do 10 lat więzienia; za udział w nim - do 8 lat). Kempara odpowiada za przekroczenie uprawnień przez uchwalenie w grudniu 1981 r. przez Radę Państwa dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL - bo podczas sesji Sejmu. Grozi jej za to do trzech lat więzienia. Oskarżeni twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie "wyższej konieczności", m.in. wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje IPN.