Konrad Nowak, Interia: 29 kwietnia spotka się Rada Europejska, by zatwierdzić strategię negocjacyjną. Co dalej? Tomasz Krawczyk, ekspert do spraw europejskich Klubu Jagiellońskiego: - Wówczas tzw. "task force" Michela Barniera, unijnego negocjatora ds. Brexitu, rozpocznie rozmowy nad konkretnymi tematami z brytyjską grupą roboczą. Czy wiadomo, kiedy odbędzie się pierwsze spotkanie? - Oficjalny termin nie został ogłoszony, ale sądzę, że do pierwszego spotkania dojdzie bardzo szybko. Które kwestie pójdą "na pierwszy ogień"? - Przede wszystkim kwestia unii celnej i dostępu do jednolitego rynku. To tematy najbardziej drażliwe. Drugą ważną sprawą jest sytuacja brytyjskich obywateli w krajach członkowskich i obywateli Unii w Wielkiej Brytanii. Z punktu widzenia gospodarczego i politycznego to tematy fundamentalne. Jest też kwestia słynnego rachunku na 60 miliardów euro, których od Londynu domaga się Bruksela. Pytanie jednak, na ile jest on strategią negocjacyjną, by wpędzić Brytyjczyków w defensywę, a na ile takie są faktyczne oczekiwania negocjatorów UE. Oficjalnie negocjacje mają trwać dwa lata. Czy to wystarczy do osiągnięcia porozumienia? - Jestem bardzo sceptyczny. Pamiętajmy, że okoliczności polityczne nie są sprzyjające, dlatego - moim zdaniem - do realnych negocjacji dojdzie dopiero jesienią. Należy zauważyć, że ani <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> ani Wielka Brytania nie mają doświadczenia w takich pracach, jest to kompletnie nowy proces. Unia ma trochę doświadczenia z negocjacji dotyczących Grenlandii (jako terytorium autonomiczne zależne od Danii Grenlandia wystąpiła z EWG w 1985 roku - przyp. red.). - Ale Grenlandia nie ma wielkiego przemysłu, nie jest członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, ani mocarstwem atomowym. Trudno porównywać tamte negocjacje do tych, które przed nami. Czy nadchodzące wybory we Francji i Niemczech mogą mieć wpływ na negocjacje? - Tak. Jeśli doszłoby do wygranej SPD w Niemczech, to stanowisko Berlina w sprawie negocjacji może być bardziej stanowcze. Natomiast <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a> może bardziej dbać, by przy pełnej jednoznaczności zachować jednak rozsądek gospodarczy. Z kolei w przypadku potencjalnej wygranej <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marine-le-pen,gsbi,1072" title="Marine Le Pen" target="_blank">Marine Le Pen</a> we Francji będziemy mieli do czynienia z procesem destabilizacji całej UE. A czy może dojść do sytuacji, że jakieś decyzje zostaną zatwierdzone przed wyborami w tych krajach, w celu zapewnienia stabilnego podłoża do negocjacji? - Na pewno są jakieś ramy negocjacyjne, które Francja czy Niemcy chciałyby uwzględnić w dokumencie Rady Europejskiej. Jednak proces negocjacyjny, zwłaszcza tak duży jak ten, jest bardzo dynamiczny i wymaga bieżącej reakcji, dlatego ustalenie takich ram może być bardzo trudne. Czy do końca negocjacji ważne będą porozumienia wiążące Wielką Brytanię z Unią Europejską, takie jak strefa Schengen? - Nie widzę podstaw prawnych do tego, by Wielka Brytania nie zachowała praw i obowiązków wynikających z członkostwa. Chyba że dojdzie do zawarcia jakichś tymczasowych umów w tym zakresie, ale nie słyszałem o takim pomyśle.