Bartosz Bednarz, Interia: W opinii Ministerstwa Rozwoju nawet 200 tys. Polaków może wrócić do kraju. To co piąta osoba, która obecnie przebywa na Wyspach. Co ambasada robi, by wyjść naprzeciw tym, którzy chcą opuścić Wielką Brytanię? -Dr. hab. Arkady Rzegocki, ambasador RP w Londynie: W porozumieniu z Ministerstwem Rozwoju zadaliśmy takie pytania różnym organizacjom polonijnym. Pytaliśmy nie tylko o to, czy Polacy planują powroty do kraju, ale m.in. też o bariery, które mogłyby ograniczyć chęć opuszczenia Wielkiej Brytanii, także te psychologiczne. Na co wskazują najczęściej? - Otrzymaliśmy sporo odpowiedzi. Dotyczyły one nie tylko kwestii finansowych (niższe pensje, ale również niższe koszty życia w Polsce - przyp. red.), ale również perspektyw pracy i prowadzenia własnego biznesu. Ankietowani wskazywali na skomplikowany system podatkowy w Polsce, pojawiały się obawy wynikające z wcześniejszych negatywnych doświadczeń z urzędami skarbowymi. Na bieżąco informujemy Ministerstwo Rozwoju o tych sprawach. Po referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE na Polaków spadł grad krytyki i oskarżeń. Dochodziło do ataków na mieszkających na Wyspach rodaków. Czy sytuacja się poprawiła? - Faktycznie po referendum nastąpił wzrost o 41 proc. zarejestrowanych przez policję brytyjską przestępstw z nienawiści, czyli tzw. hate crimes. Policja, instytucje brytyjskie i lokalne władze pracują nad tym, żeby podobnych zdarzeń było jak najmniej. - Na szczęście napięcie opadło. Liczba tego typu incydentów znacząco spadła. Co trzeba podkreślić, ataki nie były wymierzone tylko w Polaków. Jesteśmy największą grupą mniejszości w Wielkiej Brytanii, ale mowa nienawiści czy ataki na tle ksenofobicznym były wymierzone również w inne narodowości. Na szczęście możemy mówić o uspokojeniu sytuacji. Obawy, że po uruchomieniu procedury wyjścia Polacy staną się obywatelami drugiej kategorii w Wielkiej Brytanii wciąż są jednak zasadne. - Jesteśmy przed negocjacjami. Wciąż rozmawia się o tym jak rozpisać przyszłe kroki, jak będzie wyglądać wyjście, które z dotychczasowych warunków pobytu, pracy i benefitów socjalnych dla imigrantów zostaną utrzymane, a które nie. Nasi brytyjscy partnerzy doskonale zdają sobie sprawę, że kwestie statusu obywateli UE, w tym w szczególności Polaków, bardzo mocno leżą nam na sercu. Jest to jeden z kluczowych tematów, podejmowanych podczas rozmów na różnych szczeblach, także na poziomie rządowym. Ostatnio omawiany scenariusz zakładał wstępnie, że osoby, które już są na Wyspach otrzymają prawo do pobytu. Zostanie jednak ograniczona możliwość przyjazdu do Wielkiej Brytanii, gdy już zostanie uruchomiony art. 50. Traktatu o Unii Europejskiej. - Bardzo ciekawy przebieg miały debaty nad notyfikacją art. 50. Traktatu. Chodziło o zgodę dla rządu na notyfikację art. 50. zarówno w Izbie Gmin, jak i w Izbie Lordów. Padło wtedy sporo argumentów, które także Polska przedstawiła, m.in. w ramach bilateralnych rozmów premier Beaty Szydło i premier Theresy May. Dalsze losy mniejszości to bardzo ważna kwestia. Trzeba jasno określić zarówno status obywateli UE w Wielkiej Brytanii, jak i Brytyjczyków w państwach członkowskich UE. W referendum kwestia migracyjna była jedną z kluczowych. Wiele oskarżeń spadło także na Polaków. Jakie pan widzi możliwości na dalszy rozwój wzajemnych relacji, w tym gospodarczych, handlowych, a nawet społeczno-kulturalnych na linii Warszawa-Londyn. - Mamy ogromny potencjał na to, by nie tylko utrzymać relacje, ale je wzmocnić. W Wielkiej Brytanii przebywa obecnie milion Polaków. Polacy są traktowani jako solidni i rzetelni pracownicy. Jest także - o czym nie można zapominać - wielu studentów, którzy uczą się na prestiżowych uczelniach, jak Oxford czy LSE. To wszystko trzeba wykorzystać, by nowe otwarcie było tożsame z wzmocnieniem wzajemnych relacji, szukaniem przestrzeni dla współpracy, a nie ponownym rozkwitem nienawiści. - Co ważne, współpraca między Polską a Wielką Brytanią jest niezwykle intensywna na szczeblu politycznym. Mogłaby być jednak lepsza pod względem gospodarczym i handlowym, nawet pomimo tego, że Wielka Brytania jest drugim najważniejszym partnerem z perspektywy krajowych eksporterów do UE. Jak zatem tę współpracę wzmocnić? - Wiele pól dla wzajemnych działań może ulec zwielokrotnieniu pod warunkiem, że jeszcze lepiej się poznamy, pod warunkiem, że Brytyjczycy zwiększą swoją wiedzę na temat Europy Środkowo-Wschodniej. I nad tym musimy jeszcze popracować. Robimy to z wieloma organizacjami polonijnymi, opowiadamy o wielkim dorobku naszego kraju i roli polski w Europie na przestrzeni lat. Niestety wciąż w niewystarczającym zakresie. Żyjący tutaj, na miejscu Polacy, powinni bardziej się otworzyć. Przez otwartość do lepszych relacji polityczno-gospodarczych... - Przez otwartość i większą wiedzę. Większa wiedza pozwala nam na poprawienie relacji na każdym poziomie. Wiele osób nie było w Polsce. W ogóle nie przyszło im to do głowy. Polacy muszą pokazać siebie z drugiej strony, żeby nie pojawiły się znowu opinie, że przyjechali i zabrali pracę Brytyjczykom. Miałem ostatnio przykład jak powinno to działać. Po "Dniu Polski" w jednej ze szkół niektórzy Brytyjczycy byli tak zainteresowani naszym krajem, że zdecydowali się tam pojechać. - Polska jest również niezwykle ważnym krajem, jeśli chodzi o inspiracje religijne. Dzisiaj (rozmowa była prowadzona 04.03.br. - przyp. red.) ma miejsce prezentacja "Pasji wg św. Łukasza" Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu słynnej Londyńskiej Orkiestry Filharmonicznej, przy wsparciu Chóru Polskiego Radia, Zespołu Śpiewaków Miasta Katowice "Camerata Silesia" i Warszawskiego Chóru Chłopięcego. Wcześniej odbyła się debata w ambasadzie, zorganizowana przez Instytut Adama Mickiewicza na temat inspiracji religijnych w sztuce zarówno w przeszłości, jak i obecnie. Niezwykle ciekawa dyskusja prowadzona przez dziennikarza BBC. To jest właśnie to. Mamy niezwykłe bogactwo do zaprezentowania. Szkoda, że dopiero teraz Brytyjczycy się o tym dowiadują. Z drugiej strony lepiej późno, niż wcale. Czyli to nie jest tak że Polacy przyjeżdżają tu tylko pracować, nie asymilują się, nie aktywizują. Tworzą się grupy, które próbują być częścią brytyjskiego świata. - Polacy są wszędzie. Mówimy o ogromnej, zróżnicowanej grupie ludzi. Część przyjeżdża na studia, inna do pracy w służbie zdrowia, kolejni do prac fizycznych. Mamy mnóstwo znakomitych przykładów karier Polaków w Wielkiej Brytanii. Mamy rektora Cambridge, który jest Polakiem. Polacy pracują w brytyjskich mediach, są także politycy w parlamencie, którzy mają polskie korzenie. Nasza obecność jest coraz większa. W bardzo wielu sferach jesteśmy niezwykle aktywni. Marzy mi się, żeby to była jeszcze większa skala. Drogą do tego jest właśnie wykorzystanie bliskich relacji polsko-brytyjskich. Także ze względu na wspólną historię. Oby Brexit jednak tego wszystkiego nie popsuł. - Historycznie, ale też i obecnie. Pracujemy nad tym, żeby ta współpraca była na rożnych płaszczyznach kontynuowana. Nawet pomimo wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Rozmawiał w Londynie Bartosz Bednarz