Jak czytamy w brytyjskiej prasie, przeprowadzenie Brexitu mocno utrudnia służba cywilna, której urzędnicy są przeciwnikami wyjścia z Unii Europejskiej. Co do zasady służba powinna być politycznie neutralna, jednak jej były szef oznajmił w mediach, że Brexit "nie jest nieuchronny". Co więcej, o to jak i kiedy przeprowadzić Brexit ostro spierają się między sobą i z premier ministrowie: Boris Johnson, David Davis, Philip Hammond i Liam Fox. W rządzie ściera się kilka różnych koncepcji. Jedni ministrowie uważają, że priorytetem powinno być utrzymanie dostępu do wolnego rynku, inni, w tym Theresa May, że najważniejsze jest ograniczenie imigracji (a to może wykluczać wspólny rynek). W prasie przypomina się, że trzy czwarte ministrów - w tym sama premier - opowiadało się za pozostaniem w UE. Ponadto Theresa May chce uruchomić artykuł 50 traktatu lizbońskiego - a więc formalnie rozpocząć procedurę wyjścia z Unii Europejskiej - bez zgody parlamentu, gdzie nie wiadomo, jaki byłby wynik głosowania. To spowodowało ostrą krytykę ze strony parlamentarzystów, zwłaszcza z Partii Pracy. Barry Gardiner zarzucił premier arogancję i ocenił, że zachowuje się jak monarcha z dynastii Tudorów. W przyszłym tygodniu May weźmie udział w szczycie G20, który odbędzie się w Chinach. Tam brytyjska premier chce przeprowadzić nieformalne rozmowy nt. dwustronnych umów o wolnym handlu. Tymczasem niemiecki wicekanclerz Sigmar Gabriel ostrzegł Wielką Brytanię, że negocjacje będą "bardzo trudne", a Unia nie pozwoli Brytyjczykom zachować dostępu do "wszystkich miłych rzeczy". (mim)