Londyn podtrzymuje harmonogram rozpoczęcia negocjacji o wyjściu z Unii, o czym poinformował rzecznik brytyjskiego rządu. Bruksela ma jednak wątpliwości po wczorajszym orzeczeniu Wysokiego Trybunału. Zdecydował on, że brytyjski rząd potrzebuje zgody parlamentu do oficjalnego wysłania wniosku o zamiarze wyjścia z Unii, czyli do uruchomienia artykułu 50. unijnego traktatu. Brytyjska premier zapowiadała, że wyśle oficjalny wniosek do Brukseli w marcu przyszłego roku i wtedy mogłyby się rozpocząć negocjacje na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a> jest innego zdania i w nieoficjalnych rozmowach niektórzy urzędnicy wątpią, czy marcowy termin zostanie dotrzymany, skoro rząd zapowiedział apelację. Oficjalnie natomiast Komisja Europejska mówi niewiele. "To jest obecnie brytyjska sprawa. W rękach brytyjskich władz leży ustalenie harmonogramu. My nie będziemy spekulować na ten temat" - powiedziała rzeczniczka Komisji Mina Andreeva. W Komisji panuje przekonanie, że opóźni się rozpoczęcie negocjacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską, co komplikuje sytuację i rodzi wiele wątpliwości. Padają na przykład już pytania, co z wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku? Skoro jeszcze wtedy Wielka Brytania będzie w Unii, to Brytyjczycy powinni mieć prawo wybrać swoich europosłów. Nie wiadomo też, co z nowym, unijnym budżetem po 2020 roku i brytyjskim wkładem. Teoretycznie w 2019 roku budżet powinien być wynegocjowany.