Cytowana przez agencję dr Joanna Bagniewska, specjalistka od biologii, jest "zdruzgotana" decyzją o Brexicie. Obawia się, że wkrótce może nie mieć środków na kontynuowanie badań. - Chciałabym ubiegać się o pieniądze z unijnych grantów, ale jak długo jeszcze będą one dostępne - zastanawia się, cytowana przez AP, wykładowczyni. Bagniewska - donosi agencja - martwi się nie tylko o własną karierę, ale również o przyszłość swych studentów. - Bardzo cieszyli się, że mogli bronić prace magisterskie i doktoraty w innych krajach. Ale doszło do Brexitu (...) - powiedziała Bagniewska AP. Jak wskazuje agencja, czołowe brytyjskie uniwersytety przez lata należały do miejsc, które przyciągały najzdolniejszych studentów i naukowców z całego świata. - Ale, gdy Brytyjczycy zagłosowali w czerwcu, by wyjść ze wspólnoty 28 państw Unii Europejskiej, wielu przedstawicieli społeczności naukowej jest przekonanych, że Wielkiej Brytanii grozi utrata pieniędzy i międzynarodowego znaczenia. Istnieje też ryzyko, że wyschnie dopływ nowych talentów i osłabnie wymiana naukowa - przekonuje. Jak wyjaśnia agencja, ponad jedna dziesiąta funduszy na badania, jakimi w ostatnich latach dysponują brytyjskie uniwersytety, pochodzi bowiem z Unii Europejskiej. Do dziedzin najbardziej zależnych od unijnych funduszy - pisze AP - należą m.in. nanotechnologia, czy badania nad rakiem - wynika z raportu firmy Digital Science. Według AP, w latach 2007-2013 Wielka Brytania otrzymała 8,8 mld euro (9,4 mld dolarów) w formie bezpośrednich inwestycji z UE w projekty badawcze. Zdaniem AP, Brexit poza utratą funduszy z grantów najprawdopodobniej pozbawi brytyjskich naukowców i badaczy możliwości korzystania z unijnych baz danych i infrastruktury. - Prowadzone na ogromną skalę badania nad rzadkimi chorobami genetycznymi, czy budowanie potężnej infrastruktury (naukowej) to dziedziny, w których zdecydowanie lepiej działa międzynarodowa współpraca - powiedział AP Venki Ramakrishnan, laureat nagrody Nobla z dziedziny biologii i prezes prestiżowego brytyjskiego Royal Society. Unijne środki stanowią ważne źródło funduszy na badania dla Wielkiej Brytanii, która, jak podaje AP, pozostaje w tyle za innymi rozwiniętymi krajami pod względem publicznych nakładów na naukę. W 2014 roku brytyjski rząd przeznaczył na badania niespełna 0,5 proc. PKB - znacznie poniżej europejskiej średniej, i o połowę mniej niż np. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-korea-poludniowa,gsbi,4316" title="Korea Południowa" target="_blank">Korea Południowa</a>. Według agencji, wynik czerwcowego referendum przekłada się też na liczbę osób zgłaszających chęć studiowania na najbardziej obleganych kierunkach części brytyjskich uniwersytetów, m.in. medycyny na Uniwersytecie Oksford i Cambridge. Jak podaje AP, we wrześniu serwis UCAS (instytucji zarządzającej systemem składania wniosków na studia w Wielkiej Brytanii) odnotował 9-proc. spadek zgłoszeń z krajów Unii Europejskiej na studia licencjackie rozpoczynające się w 2017 roku. Według Ramakrishnana, Wielka Brytania mogłaby skorzystać z możliwości, jakie istnieją poza Unią. Ale, jak podkreśla, "musimy w tym celu przyciągnąć talenty i odpowiednio dofinansować naukę. To są warunki niezbędne".