Niemiecka prasa: Wpływ Merkel na Putina jest ograniczony
Niemieckie gazety komentują wizytę prezydenta Ukrainy w Berlinie i jego spotkanie z kanclerz Merkel.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że "kanclerz ponownie podkreśliła, że Niemcy nie uznają przyłączenia Półwyspu Krymskiego do Rosji. Berlin opowiada się także za przedłużeniem istniejących sankcji. Ale w UE są głosy, które skłaniają się ku łagodniejszemu traktowaniu Rosji, bo umowy z Mińska w dużym stopniu zostały dotrzymane. Nie tylko Kijów w to wątpi. Nagradzanie Putina za to, że nie posunął się dalej, byłoby w każdym razie błędne. Rosja zajęła z pomocą regularnych wojsk oraz wspieranych i wyposażonych przez nią bojowników terytorium suwerennego państwa; Krym wręcz zaanektowała. Tylko Putin mógłby powiedzieć, czy to porozumienie (z Mińska - przyp. red.) służy mu do zamrożenia konfliktu, czy jest tylko nabraniem oddechu przed następnym ciosem. Tylko - czy byłaby to prawda?".
"Frankfurter Rundschau" koncentruje się z kolei na Półwyspie Krymskim: "Pogromca tygrysów i półnagi wędkarz efektownie sprzedaje się w mediach jako zbawca rosyjskiego narodu. Jako silny facet na czele silnego światowego mocarstwa, które nie cofnie się także przed zmobilizowaniem broni atomowej, jeżeli w grę wchodzi ratowanie jego towarzyszy przed złymi, ukraińskimi nacjonalistami. To jego publiczna interpretacja godzącej w prawo międzynarodowe aneksji Krymu przed rokiem - w królestwie Putina może być dobrze przyjęta. Problemy tak bohatersko uratowanych mieszkańców Krymu dopiero jednak teraz się zaczynają. Cały półwysep politycznie i ekonomicznie wisi na garnuszku Rosji, która do podarowania nie ma prawie niczego. Biedny Krym stał się w ciągu minionych dwunastu miesięcy jeszcze biedniejszy".
"Oficjalnie ukraiński prezydent Petro Poroszenko i kanclerz Angela Merkel obsypywali się pochwałami" - stwierdza "Kölner Stadt-Anzeiger" - "Ale nie myli się ten, kto przyjmuje, że nie nadmiar komplementów był winny przedłużania się spotkania w Berlinie. Nakazem chwili jest deeskalacja. Na Ukrainie, w Moskwie, w Brukseli, w Waszyngtonie. W głowach obydwu stron konfliktu. Starania deeskalacji podejmuje Merkel, z sobie właściwą tolerancją frustracji. Jej wpływ na Putina jest ograniczony. Wpływ na Poroszenkę przynajmniej powinien być większy. Jakby nie było, odwiodła go od sformułowania, że rozejm z Mińska nie funkcjonuje. Czy może go też skłonić do reform na własnym podwórku? Bowiem także tutaj nie ma alternatywy".
oprac. Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle