Kraje UE potępiły wybory planowane w "republikach ludowych" na Ukrainie
Kraje Unii Europejskiej, w tym Polska, potępiły we wtorek zapowiadane na 11 listopada wybory na terytoriach tzw. "Ługańskiej Republiki Ludowej" (ŁPR) i "Donieckiej Republiki Ludowej" (DPR). Uznały te wybory za nielegalne.
"Jako państwa członkowskie Unii Europejskiej, w pełni popieramy niezależność, suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy w ramach uznanych międzynarodowo granic" - stwierdza wspólne oświadczenie Francji, Holandii, Polski, Szwecji i Wielkiej Brytanii a także Włoch, Belgii i Niemiec.
Dokument określa wybory jako bezprawne. Podkreśla, że gdyby do nich doszło, przeczyłyby zobowiązaniom objętym porozumieniem z Mińska i naruszały ukraińskie prawo.
Oświadczenie państw UE poprzedziło otwarte posiedzenie Rady Bezpieczeństwa poświęcone Ukrainie w kontekście wyborów. Wzięły w nim udział m.in. zastępczynie sekretarza generalnego ONZ ds. politycznych Rosemary DiCarlo oraz ds. pomocy humanitarnej Ursula Mueller.
DiCarlo przytaczała działania podejmowane przez ONZ w celu pokojowego rozwiązania konfliktu w Donbasie.
"Mimo tych wysiłków, niewielki jest postęp w rozmowach zmierzających do zakończenia walk. Konflikt we wschodniej Ukrainie trwa już piąty rok, pozostaje aktywnym zagrożeniem dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa" - oceniła DiCarlo.
Nawoływała do przestrzegania porozumień o przerwaniu ognia, wycofania ciężkiej broni z terenów zaludnionych a także ochrony ludności i infrastruktury cywilnej.
Według Mueller miliony mężczyzn, kobiet i dzieci wciąż doświadczają poważnych konsekwencji humanitarnych "w zapomnianym zbrojnym konflikcie w Europie". Jego skutki się potęgują.
"Ponad 3000 cywilów zginęło a ok. 9 tys. zostało rannych od początku konfliktu w 2014 roku. Kryzys ten dotyka najwyższy odsetek osób starszych na świecie, ponad 30 procent" - wyliczyła.
Przypomniała, że w tym roku ponad 100 cywilów zostało zabitych lub rannych z powodu min lub niewybuchów.
Jak dodała Mueller w 2019 roku ponad 3,5 miliona osób będzie potrzebować pomocy humanitarnej i ochrony. Ponieważ fundusze na ten cel się kurczą, apelowała o ich zwiększenie zwłaszcza w obliczu nadchodzącej zimy.
Ambasador RP przy ONZ Joanna Wronecka akcentowała, że Polska zdecydowanie popiera niepodległość, suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. Wdrożenie porozumień z Mińska uznała za jedyną drogę do trwałego rozwiązania konfliktu.
"Konflikt ten nie jest konfliktem etnicznym, wewnętrznym, jak Rosja zamierza go portretować. Jest to konflikt między państwami zainicjowany przez Rosję i systematycznie podsycany przez Rosję w celu destabilizacji Ukrainy" - mówiła Wronecka.
Powołując się na raporty specjalnej misji obserwacyjnej OBWE przypomniała, że Rosja konsekwentnie wzmacnia swoją obecność wojskową w Donbasie. Agresję przeciw Ukrainie nazwała źródłem zagrożenia dla bezpieczeństwa w całym regionie.
Wronecka zwróciła uwagę na pogorszenie sytuacji humanitarnej we wschodniej Ukrainie. W tym kontekście przypominała o pomocy świadczonej przez Polskę.
"Oprócz wspierania Ukrainy na szczeblu politycznym od 2014 r. Polska zapewnia niezbędną pomoc humanitarną osobom wewnętrznie przesiedlonym z obszarów dotkniętych konfliktem zbrojnym na wschodniej Ukrainie, a także najsłabszej społeczności lokalnej" - wskazała.
Zdaniem zastępcy stałego przedstawiciela USA przy ONZ Jonathana Cohena pozorowane wybory, przeprowadzone przez Rosję, są bezpośrednio sprzeczne z wysiłkami zmierzającymi do wdrożenia mińskich porozumień pokojowych. Umowa wymaga rozbrojenia nielegalnych grup i wycofania zagranicznych formacji zbrojnych ze wschodniej Ukrainy. Tymczasem Rosja, zaznaczył, wykorzystuje wybory dla wzmocnienia tzw. republik ludowych, nierozerwalnie związanych z nielegalnymi grupami zbrojnymi kontrolowanymi przez Moskwę.
"Będziemy wciąż nakładać sankcje na Rosję za jej działania w Donbasie i na Krymie, dopóki nie wdroży ona w pełni porozumienia z Mińska i nie zwróci Półwyspu Krymskiego Ukrainie" - powiedział ambasador Cohen.
Ambasador Rosji przy ONZ Wasilij Niebienzia stwierdził, że o wyborach zadecydowano po śmierci szefa DPR Aleksandra Zacharczenki w wyniku ataku terrorystycznego 31 sierpnia.
"Jest jasne, że to morderstwo miało miejsce na celu zdestabilizowania sytuacji w regionie. Jest to dowód sugerujący, że Ukraińcy byli w to zamieszani" - przekonywał.
Zarzucił zachodnim partnerom, że boją się nawet umożliwić wystąpienia reprezentantom regionów będących przedmiotem debaty. Uzasadniał przeprowadzenie wyborów wypełnieniem próżni we władzach po zamordowaniu Zacharczenki.
Rosja argumentuje, że porozumienie z Mińska odnosi się do wyborów komunalnych. W jej opinii głosowanie w Donbasie nie ma takiego charakteru i nie stanowi naruszenia tego porozumienia.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski