Zamachy w Paryżu. Stan wyjątkowy we Francji. Zamknięte granice
W siedmiu miejscach w centrum Paryża doszło do strzelanin i wybuchów. Wszystko wskazuje, że był to skoordynowany zamach terrorystyczny. Agencje donoszą o co najmniej 140 ofiarach. Około 1 w nocy czasu polskiego zakończył się szturm policji na halę koncertową Bataclan, gdzie terroryści przetrzymywali zakładników. To właśnie tam zginęło najwięcej osób - ponad 100. W trakcie akcji zabito trzech terrorystów. Pod stadionem Stade de France doszło z kolei do ataku samobójczego. Prezydent Francji ogłosił stan wyjątkowy i zamknięcie granic. Do Paryża wezwano 1500 dodatkowych żołnierzy.
Prezydent Francji Francois Hollande oznajmił, że granice Francji zostaną zamknięte. Na terenie całego kraju został wprowadzony stan wyjątkowy. "Musimy złapać terrorystów. Wiemy, kim są. Siły bezpieczeństwa działają w Paryżu" - powiedział. Prezydent zmobilizował także francuską armię. Do Paryża ściągane są jednostki wojskowe.
Prokuratura ogłosiła w nocy, że łącznie pięciu zamachowców "zostało zneutralizowanych".
Do strzelanin doszło w 10. i 11. dzielnicy Paryża, natomiast do wybuchów w pobliżu stadionu piłkarskiego, gdzie odbywał się mecz reprezentacji Francji.
W hali koncertowej Bataclan, gdzie odbywał się koncert kalifornijskiego zespołu Eagles of Death Metal, napastnicy wzięli kilkuset zakładników.
"Moja siostra jest w Bataclan. Zadzwoniłam do niej. Wydyszała tylko, że strzelają i odłożyła słuchawkę" - mówiła agencji AFP przerażona 25-letnia Camille.
Pod halę przyjechało kilkadziesiąt wozów policyjnych. O godz. 00.30 polskiego czasu rozpoczęła się akcja odbijania zakładników. W trakcie szturmu dało się słyszeć strzały i wybuchy. O godz. 00.50 zaczęto wyprowadzać zakładników małymi grupami. Z hali wynoszeni byli także ranni i kolejne ofiary. Szturm zakończył się ok. 1 w nocy czasu polskiego. Według agencji Reutersa trzej napastnicy zostali zabici.
Jeden ze świadków tego, co działo się w Bataclan, opisał te zdarzenia jako "rzeź".
"Widziałem około 20-25 ciał leżących na podłodze w kałużach krwi" - powiedział Julien Pierce radiu Europe 1.
Po szturmie służby zastały w Bataclan ok. 100 ofiar. Akcja w hali miała zostać przyspieszona, ponieważ terroryści rozpoczęli egzekucje zakładników.
Zamachowcy wznosili okrzyki "Allah Akbar" (arab. "Bóg jest wielki") - wynika z relacji świadków. Mieli także wspominać o Syrii. Spekuluje się, że za atakami mogło stać Państwo Islamskie. Póki co nie ma potwierdzenia tej informacji.
Łącznie w piątkowych zamach mogły zginąć setki osób - podała France24.