Reklama

Zamach w Berlinie. Poszukiwania wciąż trwają

Niemiecka policja wciąż szuka osób, które przed zamachem w Berlinie były w kontakcie ze sprawcą masakry, Anisem Amrim. W ataku na jarmarku bożonarodzeniowym zginęło 12 osób, w tym polski kierowca ciężarówki, a przeszło 40 zostało rannych.

Wczoraj wypuszczono z aresztu zatrzymanego wcześniej 40-letniego Tunezyjczyka. Nie potwierdziły się podejrzenia, że wiedział on o planach ataku.

Niemieckie media podają, że zamachowiec, siedząc już w kabinie uprowadzonej polskiej ciężarówki, wysłał z telefonu komórkowego wiadomość głosową oraz własne zdjęcie. Amri miał powiedzieć "jestem już w samochodzie, bracie módl się za mnie". Policja szuka teraz osób, do których zostały wysłane wiadomości. Jedną z nich miał być 40-letni Tunezyjczyk, którego zatrzymano przedwczoraj w Berlinie. Wczoraj mężczyzna został jednak zwolniony. Prokuratura poinformowała, że nie był on osobą kontaktową Amriego.

Reklama

Tymczasem w Niemczech coraz głośniej stawiane są pytania, czy służby specjalne mogły zapobiec atakowi. Wiadomo, że Anis Amri był obserwowany, bo oferował się radykalnym islamistom jako zamachowiec samobójca. W Internecie szukał też instrukcji budowy bomb. Odpowiednie służby uznały jednak, że mężczyzna nie stanowi realnego zagrożenia.

Informacyjna Agencja Radiowa
Dowiedz się więcej na temat: Berlin

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy