Reklama

​USA: Ostatnie dni Donalda Trumpa w Białym Domu pod znakiem napięć

Prezydent USA Donald Trump jest wściekły na swoje najbliższe otoczenie za to, że nie wspiera go w walce o unieważnienie wyniku wyborów. Trump uważa, że wszyscy wokół są "głupi, słabi lub nielojalni" - donosi Jonathan Swan z serwisu Axios.

Większość urzędników Białego Domu stara się trzymać z daleka od zachodniego skrzydła, gdzie urzęduje prezydent - czytamy. Głowa państwa co rusz miewa wybuchy wściekłości - podaje Axios.

Donald Trump chce, by współpracownicy wsparli go w takich pomysłach jak przejęcie maszyn wyborczych przez wojsko bądź zmiana wyniku wyborów przez Kongres.

Prezydent czuje się zdradzony przez swojego zastępcę, Mike'a Pence'a, który, jego zdaniem, nie walczy w tej sprawie. Przede wszystkim jednak Pence ma uczestniczyć w zatwierdzeniu 6 stycznia przez Kongres wyniku głosowania Kolegium Elektorów, co Trump uważa właśnie za zdradę.

Reklama

To właśnie dlatego Pence chce od razu po posiedzeniu obu izb Kongresu udać się w kilkudniową podróż zagraniczną, unikając w ten sposób spotkania z prezydentem.

W niełaskę Donalda Trumpa popadli także szef personelu Białego Domu Mark Meadows, prezydencki prawnik Pat Cipollone, sekretarz stanu Mike Pompeo i lider senackiej większości Mitch McConnell.

Trump kazał rozesłać republikanom slajd, z którego wynika, że McConnell zawdzięcza reelekcję właśnie jemu. Przekaz jest jasny: Trump chce, by republikanie bardziej wsparli go w walce z "fałszerstwami wyborczymi", a on w zamian doprowadzi do zwycięstwa dwóch republikańskich kandydatów do Senatu podczas wyborów w Georgii 5 stycznia.

Dodajmy, że powołany przez Trumpa prokurator generalny William Barr po przeprowadzonym przez Depratament Sprawiedliwości śledztwie oświadczył, iż wybory prezydenckie nie zostały sfałszowane. Zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy USA odrzucił wnioski o zajęcie się tą sprawą.

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy