Przypomnijmy, że w środę zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się do Kapitolu, gdzie obie izby Kongresu zatwierdzały wynik wyborów prezydenckich. Do takiej sytuacji doszło po raz pierwszy w historii tego kraju. Jak czytamy w "New York Post", wśród szturmujących Kapitol byli neonaziści. Największe emocje wywołały zdjęcia wspomnianego mężczyzny paradującego w bluzie "obóz Auschwitz". Polska Agencja Prasowa relacjonowała z kolei, że wśród osób, które wtargnęły do gmachu parlamentu, były znane osoby ze skrajnie prawicowych środowisk oraz wyznawców spiskowej teorii "Q Anon". Jednym z nich był ubrany w zwierzęcą skórę i rogi Jake Angeli znany jako "szaman Q". Wśród uczestników środowych zajść dostrzeżono konfederackie flagi, a także członków skrajnie prawicowej, neofaszystowskiej organizacji Proud Boys. "Business Insider", na podstawie zdjęć, wymienia także antysemickich, skrajnie prawicowych anarchistów z N-AM, którzy opowiadają się za segregacją rasową. Atak na Kongres potępili zarówno demokraci, jak i republikanie. Prezydent USA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> oświadczył, że rozumie protestujących, ale zaapelował o powstrzymanie się od przemocy. Wcześniej Trump wezwał swoich zwolenników, by przybyli do Waszyngtonu z powodu "sfałszowanych" wyborów prezydenckich. Departament Sprawiedliwości, po przeprowadzonym śledztwie, a także amerykańskie służby i sądy oceniły, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-wybory,tId,92551" title="wybory" target="_blank">wybory</a> zostały przeprowadzone w sposób uczciwy.