Witryny sklepowe zabite deskami. Po wyborach obawiają się najgorszego
We wtorek w Stanach Zjednoczonych odbywają się wybory prezydenckie. Tymczasem w sieci zaczynają pojawiać się zdjęcia restauracji czy witryn sklepowych zabitych deskami. Internauci sugerują, że przedsiębiorcy - nauczeni doświadczeniem z poprzednich lat - przygotowują się w ten sposób na powyborcze zamieszki.
"Nie wiem, co sądzić o ludziach w DC (Waszyngton; Dystrykt Kolumbii), którzy dziś wieczorem zabijają deskami witryny sklepowe" - skomentował senator z Partii Republikańskiej Mike Lee w serwisie X. Polityk dołączył do wpisu zdjęcie ulicy, na której witryny kilku sklepów zostały zabezpieczone od zewnątrz wspomnianymi deskami.
Podobnych wpisów pojawia się coraz więcej. "Jestem w Waszyngtonie w dniu wyborów. Nadal zamykają firmy na klucz. Jeszcze wczoraj wieczorem tam jadłem, a dziś (restauracja - red.) jest zamknięta na cztery spusty. Co się dzieje?" - czytamy w poście, który ukazał się na profilu konserwatywnej organizacji iVoteAmerica.
Wybory w USA. Zaskoczenie w dużych miastach. Witryny sklepowe zabite deskami
"Przedsiębiorcy w miastach takich jak Portland, Los Angeles i DC wydają małą fortunę na zabijanie deskami swoich sklepów, przygotowując się na zamieszki po wyborach" - podkreśla inny internauta. W mediach społecznościowych pojawia się również wiele hipotez odnośnie do tego, czego mogą obawiać się amerykańscy sklepikarze i restauratorzy. Zdaniem niektórych lokale zamykają głównie mieszkańcy dużych miast, w których większym poparciem cieszy się Harris - czego przykładem ma być Waszyngton.
Zgodnie z tymi spekulacjami wyborcy Harris w dużych metropoliach mieliby rzekomo obawiać się wygranej Trumpa i późniejszego "świętowania" jego zwolenników z ruchu MAGA (ang. Make America Great Again, pol. dosł. Uczyńmy Amerykę Znowu Wielką) na ulicach. Przeciwnicy Harris wysuwają natomiast podobne podejrzenia względem jej sympatyków.
Wybory prezydenckie w USA. Ludzie obawiają się zamieszek
Niektórzy zwracają uwagę, że amerykańskie przedsiębiorstwa poczyniły podobne kroki przed wyborami prezydenckimi w listopadzie 2020 roku, które wygrał demokrata Joe Biden. Przypomnijmy: później, 6 stycznia 2021 roku, w Waszyngtonie miał miejsce tzw. szturm na Kapitol, kiedy tysiące zwolenników ustępującego prezydenta Trumpa - w proteście przeciwko wynikom wyborów, które ten wielokrotnie podważał - wtargnęło do budynku. W tym samym czasie obie izby Kongresu prowadziły obrady mające potwierdzić zwycięstwo Bidena.
Więcej informacji na temat wyborów w naszym raporcie specjalnym - WYBORY PREZYDENCKIE W USA 2024
Po dostaniu się do gmachu zwolennicy Trumpa dopuszczali się licznych aktów wandalizmu i rabunku, zanim po kilku godzinach zostali usunięci przez policję. Przerwano wówczas obrady izb Kongresu i zarządzono ewakuację kongresmenów. W wyniku wydarzeń na Kapitolu zginęło 5 osób, a co najmniej 138 policjantów zostało rannych.
Atak spotkał się ze zdecydowanymi reakcjami sprzeciwu zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na świecie. Doprowadził również do wszczęcia procedury impeachmentu wobec Trumpa, a przez Federalne Biuro Śledcze (FBI) został uznany za akt krajowego terroryzmu. W wyniku późniejszego śledztwa ponad 400 osób postawiono zarzuty.
Eksperci są zdania, że i w tym roku Trump mógłby nie uznać zwycięstwa swojej konkurentki. - Donald Trump prawdopodobnie nie uznałby wygranej Kamali Harris, ponieważ on zrobi wszystko, aby zakwestionować wybór drugiej strony - ocenił na antenie Polsat News amerykanista dr Tomasz Płudowski z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!