Magda Sakowska, korespondentka Polsat News w USA: W ostatnich sondażach Joe Biden przegrywa z Donaldem Trumpem. Co się dzieje z notowaniami prezydenta? Dr Todd Belt, George Washington University: - Na około rok przez wyborami sondaże są bardzo zmienne, nieprzewidywalne i tak jest właśnie teraz. Barack Obama np. na tym etapie kampanii na przełomie 2011/2012 roku też wypadał podobnie blado (Barack Obama wygrał potem wybory w 2012 roku, zdobywając 51,1 procent w głosowaniu powszechnym, co przełożyło się na 332 głosy elektorskie, a do wygrania wyborów potrzeba 270 głosów elektorskich - przyp. aut.). Jeszcze wiele się wydarzy między tym, co jest teraz a dniem wyborów. - Jednak jeśli popatrzymy dokładnie na obecne notowania prezydenta i na to, jakie dane w nich są szczególnie niepokojące dla Joe Bidena i dla odbudowania jest wyborczej koalicji, to widzimy, że są trzy główne grupy, którym wyraźnie brakuje energii. Przede wszystkim to młodzi wyborcy od 18-29 lat. To jest ta grupa, dzięki której w olbrzymim stopniu Joe Biden wygrał Biały Dom, bo podczas ostatnich wyborów frekwencja w tej grupie była historycznie wysoka i głosy młodych wyborców w przeważającej mierze były głosami na Bidena. Możemy powiedzieć, że Biden do Białego Domu dostał się na plecach młodych ludzi. - Dwie kolejne grupy to Latynosi i czarnoskórzy wyborcy. Przedstawiciele tych grup już nie są tak entuzjastycznie nastawieni do wzięcia udziału w wyborach i do głosowania na Joe Bidena jak podczas poprzednich wyborów. Ostanie wybory to była bardzo, bardzo wysoka frekwencja (66-proc. frekwencja w 2020 w wyborach prezydenckich to była najwyższa frekwencja we wszystkich wyborach ogólnokrajowych w USA od 1900 roku - przyp. aut.) i Joe Biden będzie musiał zadbać o taką frekwencję jeszcze raz w przyszłorocznych wyborach. A dlaczego brakuje entuzjazmu w grupach, o których pan przed chwilą wspomniał? - Generalnie równolegle z trwającą kadencją prezydenta słabnie entuzjazm wyborców. - Kiedy prezydent pojawia się w Białym Domu, to wraz z nim wchodzą do niego wyborcze obietnice, które złożył wielu ludziom. Z czasem okazuje się, że te obietnice nie są w pełni realizowane, bo przecież prezydent nie pracuje w politycznej próżni. Pracuje z obiema izbami Kongresu i często okazuje, że w którejś z nich jest ktoś, kto realizację wyborczych obietnic jest w stanie zatrzymać. Czasami to jest nawet polityk z partii prezydenta. - Prawda jest taka, że Joe Biden nie spełnił do końca obietnic, które były szczególnie istotne dla młodych wyborców, a chodzi o kwestie klimatyczne i program umorzenia kredytów studenckich. Sprawę kredytów pogrzebał Sąd Najwyższy, a kwestie klimatu zostały zawarte w tzw. Akcie o Redukcji Inflacji, ale nadal te programy klimatyczne nie idą wystarczająco daleko w ocenie młodych wyborców. Czy w kwestii notowań prezydenta uważa pan, że on i jego współpracownicy mają powód do paniki? - Jeszcze nie i nawet jak się pyta o to współpracowników Bidena, to oni mówią, że są spokojni, bo wierzą, że mają jeszcze dużo czasu, aby zmobilizować wyborców. Wierzą także, że gdy Amerykanom przyjdzie dokonać wyboru między Donaldem Trumpem i chaosem, jakim były jego cztery lata prezydentury, a Joe Bidenem, który przywrócił stabilność i normalność w rządzeniu, to wybiorą Joe Bidena. A jak pan skomentuje to co na Twitterze napisał David Axelrod, były doradca Baracka Obamy, że Biden musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jego ponowne kandydowanie jest dobre dla niego samego i dla kraju. I oczywiście problemem jest tutaj zaawansowany wiek Joe Bidena. - Sposób zachowania Joe Bidena jest diametralnie różny od tego, jaki prezentuje Donald Trump. Ten drugi jest pełen energii. Biden jest powolniejszy, spokojniejszy, jego przemówienia są mniej porywające. Biden czasami lubi potyczki z reporterami i wtedy potrafi być bardziej agresywny, ale najczęściej, kiedy mówi, to szepcze do mikrofonu, gdy przedstawia swój punkt widzenia i jego zachowanie jest po prostu dużo spokojniejsze. Zresztą zawsze taki był, nawet gdy był dużo młodszy. To wszystko jeszcze bardziej potęguje obawy o jego wiek. Biden zawsze zachowywał się jak 80-latek, natomiast Trump zawsze jakby był młodszy (Donald Trump ma 77 lat - przyp. aut.). To wszystko razem zwiększa problem wieku prezydenta. To jest kwestia, która nie zniknie. Joe Biden będzie już tylko starszy. Jak duże jest to wyzwanie dla niego i jego ludzi od kampanii? - Badania pokazują, że to jest problem dla wyborców. Ludzie Bidena wierzą, że gdy kwestia wyborów zawęzi się do wyboru między Trumpem a Bidenem, ten ostatni jednak wygra. Czy Donald Trump może być już pewien, że wygra prawybory, dostanie nominacje i zostanie kandydatem na prezydenta Partii Republikańskiej? - W tej kwestii właściwie nie ma już o czym mówić. Donald Trump cieszy się poparciem aż 65 procent tych, którzy deklarują, że wezmą udział w prawyborach i jest mało prawdopodobne, aby to się zmieniło. Trump ma te wszystkie sprawy sądowe, które dla innej osoby byłyby obciążeniem, ale nie dla niego. Trump jest mistrzem zamieniania złych wiadomości w dobre dla niego wydarzenia polityczne. Za każdym razem, gdy są stawiane mu zarzuty, to jego notowania sondażowe idą w górę. Jego kontrkandydaci w prawyborach też coraz słabiej są w stanie go w jakikolwiek sposób znokautować. Większość z nich po prostu czeka, że może mu się coś stanie. Donald Trump się nie wycofa i jeśli nie wydarzy się nic z jego zdrowiem, to myślę, że sprawa jest przesądzona, że to on będzie kandydatem. Joe Biden 20 listopada kończy 81 lat, czego by mu pan życzył? - Każdemu prezydentowi życzyłby tego samego: żeby był w stanie zagwarantować Amerykanom pokój i dobrobyt.