Sala gimnastyczna w liceum w Marshalltown w środkowym Iowa, około godziny jazdy od stolicy stanu Des Moines to jedno z ponad 1600 miejsc, gdzie odbyło się wyborcze zebranie tzw. caucus, którego częścią było głosowanie na kandydata Partii Republikańskiej na prezydenta. To, że w Ameryce cisza wyborcza nie istnieje widać było od razu. Gromadzący się wyborcy nie stronili od jasnego zakomunikowania tego, kogo popierają. Prym wiedli w tym zwolennicy byłego prezydenta dumnie noszący czapki albo/oraz koszulki z napisem Trump. Kathy miała specjalną czapeczkę na głosowanie - czerwoną z napisem: "Jezus jest moim zbawicielem, a Donald Trump moi prezydentem". - Gdy był prezydentem, to złożył różne obietnice i dotrzymał danego słowa. To co mówi, to robi - tłumaczyła mi Kathy. Przysłuchujący się naszej rozmowie jej syn Mike dorzucił, że pokłada w Trumpie całą swoją wiarę. - Jestem z nim na sto procent. On jest za wojskiem, za Amerykanami, a przecież my wszyscy tutaj jesteśmy Amerykanami i dlatego ma moje poparcie - skwitował Mike. Rządy twardej ręki Dla wielu wyborców, których spotykam w Marshalltown, Donald Trump jest odpowiedzią na wszelkie bolączki. Iowa jest stanem rolniczym i według Leny to właśnie Trump ma najlepszy program dla farmerów. Jej mąż uważa, że Trump przywróci w kraju prawo i porządek. Niektórzy twierdzą, że Ameryka prezydenta Bidena pogrążona jest już w takim chaosie, że tylko rządy twardej ręki mogą ją uratować. Zwolennicy 45. prezydenta, który chce powrócić do Gabinetu Owalnego, machnięciem ręki zbywają pytania, czy nie obawiają się zagrożenia dla demokracji i wolności, którą tak bardzo sobie cenią. O zarzutach dla Trumpa (karnych ma ponad 90), o jego problemach z prawem rozmawiają bardzo niechętnie. Christopher, który na miejscu głosowania pojawił się ponad godzinę przed jego rozpoczęciem (w prawyborach w Iowa głosowanie zaczynało się o 19:00 czasu lokalnego i w Marshalltown trwało tylko godzinę), twierdził, że to wszystko wina mediów nakręcających złe emocje wobec Trumpa. Na kilka minut przed początkiem głosowania w sali sportowej szkoły w Marshalltown było około 1000 osób. Zebranie wyborcze rozpoczął przewodniczący Partii Republikańskiej w mieście. Na sali rozległy się gromkie brawa. Potem był czas na wspólną modlitwę. DeSantis i Haley w tyle W Iowa wiara jest ważna, nawet bardzo ważna, o czym mówi mi Bert. Oddał głos na gubernatora Florydy Rona DeSantisa, który w Iowa zdobył nieco ponad 21 proc. głosów i zajął drugie miejsce. - Dla mnie i mojej żony w życiu najważniejsza jest wiara, Bóg i Chrystus. Chcemy lidera, który broni swoich przekonań i wiary - tłumaczy Bert, ale dodaje, że jeśli DeSantis nie zostanie ostatecznie kandydatem republikanów na prezydenta, to jest gotowy zagłosować na Trumpa. Miejsce trzecie przypadło w Iowa Nikki Haley, byłej ambasador USA przy ONZ. Jej zwolennicy albo na głosowaniu w szkole w Marshalltown się nie pojawili, albo dobrze się ukrywali, bo nie udało mi się spotkać ani jednej osoby, która chciała oddać głos właśnie na Haley. Prawybory w Iowa to dopiero początek wyborczego maratonu w Partii Republikańskiej. Polityczne oczy Ameryki już na Iowa nie spoglądają. Teraz bacznie przyglądają się New Hampshire na wschodnim wybrzeżu. To tam w najbliższy wtorek kolejne prawybory. W sondażach prowadzi Trump, ale jego przewaga nie jest już tak gigantyczna, jak było to w Iowa. W New Hampshire dużą grupę wyborców stanowią wyborcy umiarkowani, a dla nich Donald Trump nie jest już takim idealnym kandydatem. Dla Interii Magda Sakowska, Marshalltown, Iowa