W "superwtorek" bez super zaskoczenia. U demokratów niekwestionowanym zwycięzcą został Joe Biden, który palmę pierwszeństwa musiał oddać tylko w Samoa Amerykańskim. Joe Biden na platformie X napisał: “Miliony wyborców w całym kraju oddały głos i pokazały, że są gotowe ponownie walczyć przeciwko radykalnym planom Donalda Trumpa, które cofną nasz kraj. Każde pokolenie Amerykanów ma moment, w którym musi bronić demokracji. To jest nasza walka." Prawybory w USA. Donald Trump zdominował Nikki Haley U Republikanów też bez większej niespodzianki. Trump z Haley przegrał w jednym stanie - w Vermont, a w innych triumfował bez problemu. Były prezydent kazał na swoje wystąpienie czekać kilka godzin od momentu zamknięcia pierwszych lokali wyborczych. Jego przemówienie pełne było stwierdzeń, które już wiele razy słyszeliśmy. Donald Trump opowiadał, że Ameryka pod rządami Bidena jest pośmiewiskiem w świecie, że to co dzieje się na jej południowej granicy szturmowej przez nielegalnych imigrantów przypomina sceny z trzeciego świata. Kolejny raz stwierdził także, że Biden skierował przeciwko niemu cały aparat sprawiedliwości, by się go pozbyć z polityki. Po czarnym obrazie obecnej Ameryki, Donald Trump zarysował obraz kraju pod jego rządami. Ameryka z nim w Białym Domu będzie państwem z najlepszą gospodarką na świecie, ze szczelnymi granicami, z masowymi deportacjami nielegalnych imigrantów, z miastami bez przestępczości. Mówił także o zjednoczeniu Amerykanów. O Nikki Haley Donald Trump w zwycięskim przemówieniu nie wspomniał ani razu. Superwtorek. Nikki Haley rezygnuje Tego do tej pory w prawyborach nie było. Nikki Haley zawsze, nawet po najbardziej bolesnej porażce, wychodziła do swoich zwolenników i przemawiała. W "superwtorek" przegrana musiała ją zaboleć wyjątkowo, bo ze spotkania z wyborcami zrezygnowała. Mimo tego, że pieniądze na dalsze prowadzenie kampanii ma, ta walka z punktu widzenia szansy na zostanie kandydatką republikanów na prezydenta nie ma już sensu. Nikki Haley, po tak wyraźnie przegranym "superwtorku" nie miała możliwości zatrzymania Donalda Trumpa w jego marszu po nominację i po zostanie po raz trzeci kandydatem republikanów na prezydenta. Potwierdziło się to chwilę po godzinie 16 czasu polskiego, chociaż media donosiły o tym od godzin porannych. Nikki Haley oficjalnie wycofała się z wyścigu o nominację republikanów w prawyborach prezydenckich w USA. Wyborcy Nikki Haley. Wszyscy ich pragną Jest grupa, która po "superwtorku" stanie się oczkiem w głowie obu sztabów wyborczych, tą grupą są wyborcy Nikki Haley. Analitycy, z jednej i drugiej strony politycznej barykady dokładnie będą studiować wyborczą mapę po "superwtorkowym" głosowaniu i w dużej mierze skupią się na tych hrabstwach, na tych miejscach, w których Nikki Haley pokonała Donalda Trumpa. Głosujący właśnie na nią - na tą bardziej umiarkowaną i przewidywalną twarz Partii Republikańskiej- są łakomym kąskiem i dla republikanów, i dla demokratów, ale są także wielką niewiadomą. Pytania, które sztabom wyborczym spędzają teraz sen z powiek brzmią: na kogo zagłosują zwolennicy Haley, czy w ogóle pójdą na wybory, czy zostaną w domu, skoro w listopadzie w czasie wyborów prezydenckich na karcie do głosowania nie będzie ich kandydatki. Bez wątpienia są w tej grupie wyborcy, którzy nie są w stanie poprzeć Donalda Trumpa. Znam taką republikankę. To osoba bardzo zaangażowana w politykę na rzecz Partii Republikańskiej, która wielokrotnie mówiła mi, że Ameryka nie przetrwa drugiej kadencji Trumpa i dlatego w 2020 roku głosowała na Joe Bidena i także teraz w prawyborach nie potrafiła oddać głosu na Trumpa. To właśnie tacy ludzie jak moja znajoma będą szczególnym obiektem zainteresowania ze strony sztabu Joe Bidena. Prezydent i jego współpracownicy zrobią wszystko, by tych wyborców przeciągnąć na niebieską stronę (niebieski to kolor demokratów). Jest i drugi typ zwolenników Nikki Haley. To osoby, które uważają, że Haley jest najlepiej przygotowana do tego, aby objąć stery w rozdzieranym przez polityczne spory kraju. Podoba im się również, że jest ona od Trumpa młodsza o 26 lat i jest od niego dużo bardziej przewidywalna. I chociaż Trumpa krytykują i nie zgadzają się z wieloma głoszonymi przez niego tezami, to pytani, czy gdy będą musieli dokonać wyboru między Trumpem i Bidenem, to zagłosują na Bidena odpowiadają: nigdy, wykluczone. Tych wyborców sztab Trumpa nie tyle będzie musiał przeciągać na stronę czerwoną (czerwony to kolor republikanów), ale będzie musiał nakłonić ich do zapisania się do ruchu MAGA (Make America Great Again), do którego należą najwierniejsi i najzagorzalsi zwolennicy byłego prezydenta. Superwtorek w USA. Pojedynek seniorów Po "superwtorkowym" rozdaniu sprawa jest jasna. Walkę o Biały Dom stoczą Joe Biden i Donald Trump. Ta bitwa na dobre jeszcze się nie zaczęła, a Amerykanie już są nią zmęczeni. W sondażu dla agencji Reuters, przeprowadzonym pod sam koniec stycznia, aż 67 procent ankietowanych stwierdziło, że ma już dosyć tych samych twarzy na politycznym ringu, a 18 procent, że nie zamierza brać udziału w wyborach, jeśli będą musieli wybierać między Joe Bidenem i Donaldem Trumpem. Średnia z sondaży krajowych daje przewagę Trumpowi. Jest ona niewielka - wynosi nieco ponad punkt procentowy. Joe Biden pytany o niekorzystne dla niego notowania opowiedział: "W sondażach z ostatnich dni, to ja prowadzę". Rzeczywiście, w dwóch badaniach z 4 marca górą jest obecny prezydent, ale jego przewaga mieści się w granicach błędu statystycznego. Niezwykle istotne są sondażowe notowania z tzw. stanów wahających się, które są kluczowe, aby odnieść zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Tutaj nie ma dobrych wiadomości dla Bidena. Badanie Bloomebrg News/ Morning Consult opublikowane w zeszłym tygodniu pokazuje, że w każdym z tych stanów prowadzi Trump i to już kolejne badanie z takimi wynikami. Joe Biden twierdzi jednak, że po raz drugi pokona Trumpa. Biden chce zmiany kampanijnej taktyki, chce mocno uderzyć w przeciwnika. Z jednej strony po to by nie dać zapomnieć Amerykanom kim jest Donald Trump - według demokratów Trump to zagrożenie dla demokracji, to polityk z autorytarnymi zapędami, to niestabilny narcyz- z drugiej strony by właśnie tę jego niestabilność wykorzystać. Joe Biden podobno uważa, że jeśli wywrze na Trumpa odpowiednio silną presję, ten pęknie, nie będzie w stanie się kontrolować i pokaże w pełni wyborcom twarz, którą w kampanii chciałby ukryć. Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!