Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych zaplanowano na 5 listopada. To wtedy Amerykanie wybiorą kolejnego prezydenta na czteroletnią kadencję przewidzianą od 20 stycznia 2025 roku do 20 stycznia 2029 roku. W kwietniu ub. roku urzędujący prezydent Joe Biden ogłosił, że zamierza ubiegać się o reelekcję. Przyznał, że głównym powodem jego decyzji było ogłoszenie swojej kandydatury przez byłego prezydenta Donalda Trumpa. Biden nazwał Trumpa "zagrożeniem dla kraju" i wyraził opinię, że to z jego powodu demokracja w Stanach jest zagrożona. Obaj politycy najpewniej zostaną kandydatami dwóch głównych ugrupowań w USA: demokratów i republikanów. Pracownia Ipsos na zlecenie agencji Reutera zbadała, jakim poparciem cieszy się każdy z nich. Wybory prezydenckie w USA. Sondaż: Joe Biden wygrywa Według sondażu, gdyby wybory odbyły się dzisiaj, na Bidena zagłosowałoby 41 proc. wyborców. Trump otrzymałby z kolei 37-procentowe poparcie. W porównaniu z badaniem z marca przewaga demokraty wzrosła z jednego do czterech punktów procentowych. W badaniu 22 proc. ankietowanych nie określiło, na którego kandydata chciałoby zagłosować, bądź stwierdziło, że w ogóle nie weźmie udziału w głosowaniu. Sondaż był prowadzony przez pięć dni i zakończył się w poniedziałek. Wzięło w nim udział 833 zarejestrowanych wyborców, którzy zostali przepytani online w całym kraju. Margines błędu wynosi cztery punkty procentowe. Wybory w USA. Media: Zależy od nich przyszłość NATO Jak podkreślały w ub. tygodniu niemieckie media, od wyniku wyborów w USA zależeć będą dalsze losy Ukrainy, a także przyszłość NATO. Portal RND wskazywał, że "w czasie, gdy znaczenie NATO nie może być bardziej oczywiste, jest ono również zagrożone od wewnątrz. Druga kadencja Donalda Trumpa może sprawić, że siła Sojuszu pęknie jak balon, jeśli Stany Zjednoczone znacząco zmniejszą swoje zaangażowanie pod rządami nieprzewidywalnego polityka". "NATO nie jest jednak tak silne, jak się wydaje" - ocenił "Spiegel" i wskazał na zagrożenia wewnętrzne. Donald Trump uważa bowiem NATO za "wyrafinowany instrument Europejczyków, który ma zmusić Waszyngton do płacenia za ich własne interesy i wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie chce na to dłużej pozwalać" - komentował tygodnik. "Jeśli Trump zostanie ponownie wybrany na prezydenta USA, transatlantycki deal, który trwał przez trzy czwarte wieku, dobiegnie końca. Stany Zjednoczone gwarantowały Europie bezpieczeństwo za pomocą broni i żołnierzy, podczas gdy Europejczycy uznawali w zamian roszczenia Waszyngtonu do globalnego przywództwa. To już nie będzie działać" - pisał "Spiegel". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!