- Polityczna retoryka w tym kraju stała się bardzo rozgrzana. Czas, by ją ochłodzić. Wszyscy mamy obowiązek to zrobić - powiedział Joe Biden w orędziu z Gabinetu Owalnego. Prezydent wezwał do "obniżenia temperatury w polityce" i poprosił wszystkich Amerykanów, by "odnowili zobowiązanie do uczynienia Ameryki tym, co czyni ją specjalną". - Tu w Ameryce wszyscy muszą być traktowani z godnością, szacunkiem, a nienawiść nie może mieć bezpiecznego schronienia. Tu w Ameryce musimy wyjść z naszych silosów. Słuchamy tylko tych, z którymi się zgadzamy. Dezinformacja szaleje, gdzie zagraniczni aktorzy podsycają płomienie naszych podziałów, by kształtować rezultaty zgodne z ich interesami, nie naszymi - przekonywał. Orędzie Joe Bidena. "Polityka nie może być polem bitwy" Joe Biden powiedział, że choć nadal głęboko uważa, że stawka nadchodzących wyborów jest "ogromnie wysoka" i zdecyduje o kształcie przyszłości Ameryki i świata na przyszłe dekady, to "polityka nigdy nie może być polem bitwy, czy nie daj Boże polem śmierci". Prezydent złożył kondolencje rodzinie zabitego przez zamachowca uczestnika wiecu Donalda Trumpa i wyraził wdzięczność za to, że Trump wyszedł cały z zamachu. Wystąpienie Bidena było trzecim orędziem telewizyjnym jego prezydentury. Wcześniej do jedności Amerykanów wezwał też we wpisie na portalu społecznościowym TRUTH Social Donald Trump. W podobny sposób wypowiedzieli się inni przywódcy polityczni, w tym spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, który również mówił o potrzebie "obniżenia temperatury sporu". Część republikańskich polityków w mniej lub bardziej pośredni sposób obwiniła za zamach prezydenta Bidena. Jeden z nich, kongresmen Mike Collins stwierdził wręcz, że prezydent "wydał rozkaz" zabicia Trumpa. Kongresmenka Marjorie Taylor Greene podobnie stwierdziła, że demokraci są "partią zła", która "próbowała zamordować prezydenta Trumpa". USA. Zamach na Donalda Trumpa Do próby zamachu na Donalda Trumpa doszło podczas wiecu wyborczego w Pensylwanii. Były prezydent Stanów Zjednoczonych został ranny w ucho, z kolei jeden z uczestników wydarzenia, 50-letni strażak Corey Comperatore, zginął. Kiedy rozległy się strzały agenci Secret Service natychmiast zareagowali i zaczęli ewakuować Trumpa. "Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część prawego ucha. Było dużo krwi i wtedy zrozumiałem, co się dzieje" - napisał w krótkim oświadczeniu w mediach społecznościowych. Jak dodał Trump, "to niewiarygodne, że coś takiego mogło mieć miejsce w USA". Zamachowiec, jak poinformowało FBI, to pochodzący z Pensylwanii 20-letni Thomas Matthew Crooks. W rozmowie ze stacją BBC, jeden z uczestników wiecu przekazał, że widział mężczyznę na dachu pobliskiego budynku, który układał się do oddania strzału. Kilku zgromadzonych miało także wskazywać go policji na kilka minut przed rozpoczęciem wydarzenia. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!