26 września 1960 roku - tego dnia obywatele USA mogli po raz pierwszy zobaczyć na własne oczy debatę prezydencką. Wystarczyło, że włączyli telewizor. Wygląd i zachowanie kandydatów nagle stały się ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. CBS wyemitowało cztery debaty między Johnem F. Kennedym i Richardem Nixonem - jednak ta pierwsza okazała się być najważniejsza, gromadząc przed telewizorami 70 mln widzów. Jak to się zaczęło? Wybory prezydenckie w 1960 roku odbyły się w decydującym momencie dla amerykańskiej historii. Stany Zjednoczone przegrywały wyścig kosmiczny z ZSRR, które właśnie objęło prowadzenie w zimnej wojnie, wystrzeliwując w kosmos satelitę Sputnik. Bliżej USA - na Kubie - formował się reżim Fidela Castro, co zwiększyło obawy o rozprzestrzenianie się komunizmu na półkuli zachodniej. Z kolei w kraju walka o prawa obywatelskie ludności czarnoskórej i desegregację głęboko podzieliła naród. Amerykanie w tak burzliwym czasie szukali silnego przywódcy i oto wyłoniło się dwóch charyzmatycznych polityków: Richard Nixon - kandydat republikanów, doświadczony polityk, wtedy pełniący funkcję wiceprezydenta i John F. Kennedy - kandydat demokratów, młody senator z Massachusetts, pochodzący z wpływowej rodziny. Doświadczenie w oczach wyborców grało dużą rolę, dlatego początkowo w sondażach przewodził Nixon. Wszystko jednak zmienić miała debata prezydencka. Pierwsza taka debata w historii Kandydaci byli równie dobrze przygotowani do debaty. Kennedy jak i Nixon zręcznie prezentowali swoje programy wyborcze, które tak naprawdę niewiele się różniły. Obaj podczas debaty podkreślali wagę bezpieczeństwa narodowego, zagrożenie, jakie niesie ze sobą rozprzestrzeniający się komunizm czy potrzebę wzmocnienia amerykańskiej armii. Jednak kiedy słuchacze radiowi wskazywali zwycięstwo Nixona w debacie, większość widzów telewizyjnych stanęła po stronie Kennedy'ego. Dlaczego tak się stało? Wygląd ma znaczenie Jak okazało się po pierwszej debacie: wygląd i zachowanie kandydatów ma duże znaczenie. Podczas debaty Nixon sprawiał wrażenie chorego i nie w formie: miał on wciąż dochodzić do siebie po urazie kolana, z którym wcześniej trafił do szpitala. W studiu telewizyjnym miał on pojawić się z gorączką i obolałą nogą, co tłumaczyło jego "zmarniały" wygląd. Do tego wszystkiego odmówił wykonania sobie makijażu. Naprzeciw Nixona stał Kennedy - młody, opalony i w znacznie lepszej formie niż wiceprezydent. Obok niego Nixon wyglądał na "schorowanego starca": blady, chudy i kulejący. Richard Nixon później wspominał w swojej autobiografii, że po debacie zadzwoniła do niego zaniepokojona matka, pytając, czy nie jest może chory. Widzowie, obserwując dwa zupełnie inne obrazy kandydatów, zapomnieli o wieloletnim doświadczeniu wiceprezydenta. Warto wspomnieć, że Nixon w następnych trzech debatach poradził sobie lepiej niż wcześniej. Pierwsze wrażenie jednak pozostało i to Kennedy wygrał wybory - wielu uważa, że to właśnie dzięki tej debacie. Zobacz debatę Richarda Nixona z Johnem F. Kennedym: Jak to wpływa na dzisiejsze kampanie? Debata między Nixonem a Kennedym udowodniła, że w erze szybko rozwijającej się telewizji sposób, w jaki kandydaci zaprezentują się podczas debaty, może okazać się ważniejszy niż ich argumenty i przesądzić o wyniku wyborów. Widzieliśmy to podczas debaty Biden-Trump, gdzie wizerunek obecnego prezydenta został już na stałe utożsamiony z wyglądem i zachowaniem starca. W latach 60. swoje znaczenie udowodniła siła telewizji i obrazu. W dzisiejszych czasach do tego dochodzą wszelkiego rodzaju social media, gdzie nie tylko politycy, ale i zwykli wyborcy mogą zarówno chwalić jak i krytykować zachowanie kandydatów, upubliczniając filmiki z ich wypowiedziami. Współcześni politycy doskonale znają siłę mediów wizualnych, co z całą pewnością wykorzystają obozy Kamali Harris i Donalda Trumpa po debacie prezydenckiej. Lidia Ławecka