Szymański o wyborach we Francji: W obu przypadkach UE ma problem
W przypadku obojga kandydatów w wyborach na prezydenta Francji UE stoi przed problemem; Marine Le Pen mówi o wyjściu z Unii, a Emmanuel Macron atakuje zasadę wspólnego rynku - uważa wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański.
Szymański był gościem sobotniego programu "Horyzont" w TVN24. W niedzielę we Francji odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich, w której zmierzą się centrysta Macron i skrajnie prawicowa Le Pen. Z opublikowanego w piątek sondażu wynikało, że Macron może liczyć na 62 proc. głosów, a Le Pen - na 38 proc.
Zdaniem Szymańskiego w przypadkach obojga kandydatów UE "stoi przed poważnym problemem". "Francja jest bardzo ważnym, dużym krajem, który przeżywa nieprawdopodobnie głęboki kryzys zaufania do Europy. Macron to maskuje, także powiewając flagą unijną, ale podważa zasady wspólnego rynku. Le Pen mówi wprost, że chce wyjść. W obu wypadkach mamy do czynienia z poważnym kłopotem. Polska pod tym względem jest gotowa do tego, żeby współpracować z każdym nowym rządem" - zapewnił.
"Polski rząd nie ma powodu, aby kibicować komukolwiek poza granicami. To jest sprawa Francuzów i powinna taką pozostać. Natomiast kibicujemy stabilności Unii i przewidywalności sytuacji politycznej w UE i pod tym względem ci kandydaci, którzy zostali w grze o fotel prezydenta Republiki Francuskiej się różnią, aczkolwiek trzeba powiedzieć, że nie różnią się fundamentalnie" - zaznaczył wiceminister.
"Macron, jeżeliby w stu procentach poważnie traktować deklaracje, które składa w kampanii wyborczej, planuje (...) wprowadzić do Unii dyskusję, która mogłaby się skończyć całkowitym demontażem tej organizacji" - ocenił Szymański.
Dlatego też - jak dodał - "niestety, wbrew naszym oczekiwaniom, Macron nie jest gwarantem stabilności politycznej w UE, ponieważ niektóre z jego deklaracji (...), te deklaracje, które składa, jeśli chodzi o przyszłość wspólnego rynku, to jest w najwyższym stopniu niepokojące". "Gdyby wyciągnąć wszystkie konsekwencje z tych deklaracji, to UE straciłaby swoją bazę, fundament, jakim jest wspólny rynek, swoboda przepływu siły roboczej i swoboda przepływu kapitału" - zaznaczył.
"To nie jest nowa sytuacja, ale nigdy nie wybrzmiało to tak mocno. Macron, który prowadzi swoją kampanię wyborczą pod flagą unijną i chętnie się na nią powołuje, atakuje jedną z fundamentalnych zasad, na które się umówiliśmy w UE, czyli zasadę swobody przepływu kapitału" - zaznaczył.
Jak dodał Szymański, "okazuje się, gdy ta zasada działa dobrze dla francuskich inwestorów w sektorze bankowym czy też spożywczym, detalicznym, to wszystko jest w porządku, jeśli zaś ta zasada zaczyna przynosić oczywiste zyski krajom Europy Środkowej, w tym Polsce, która pokazała, że jest konkurencyjna (...), wtedy okazuje się, że kandydat, który tak chętnie powołuje się na Europę, potrafi podważyć jednym ruchem fundamentalną zasadę UE".
"Unia bez wspólnego rynku staje się organizacją pustą i proponuje to, gdyby traktować całkowicie poważnie te deklaracje, główna nadzieja sił europejskich w wyborach francuskich. To jest bardzo zaskakujące i pokazuje skalę kryzysu UE" - podkreślił Szymański.
W debatach telewizyjnych przed I turą wyborów Macron był jedynym kandydatem, który bronił pracowników delegowanych, wśród których najwięcej jest Polaków. Zmienił to stanowisko przed II turą, zapowiadając w końcu kwietnia w wywiadzie prasowym, że po wyborze zażąda sankcji wobec Polski. Macron zarzucał Warszawie "dumping socjalny" i "wygrywanie różnic w systemie podatkowym". Uznał też, że "Polska nie przestrzega praw i wartości Unii".
Szef MSZ Witold Waszczykowski mówił wówczas, że wypowiedź Macrona należy odbierać w kontekście kampanii wyborczej we Francji. Jak podkreślał, takie słowa są jednak niedopuszczalne. "Rozumiem, że kampania wyborcza ma swoją retorykę, ale muszą być granice głoszenia opinii. Ta wypowiedź narusza standardy europejskie i zasady przyjaźni z Polską" - ocenił.