Zatem druga tura zgodnie z oczekiwaniami - Le Pen kontra Macron. Można by sądzić, że to walka dwóch kompletnie różnych wizji Francji, bój o przyszłość kraju, i tak dalej. Proponuję inną perspektywę: kampania wyborcza to teatr, w którym dwie rzekomo różne wizje w gruncie rzeczy poskutkują pięcioletnią prolongatą systemu, w którym jeden procent najbogatszych rządzi pozostałymi 99 proc. obywateli. Kuriozalną odsłonę tego teatru mieliśmy za oceanem, gdzie za kandydata antysytemowego uchodził miliarder <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a>, który dziś otacza się ludźmi z Goldman Sachs i załatwia im coraz to nowe ulgi podatkowe. Dlatego podkreślmy to, co w dyskusji o wyborach we Francji czasem umyka, jako wątek nazbyt demagogiczny - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-emmanuel-macron,gsbi,12" title="Emmanuel Macron" target="_blank">Emmanuel Macron</a> i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marine-le-pen,gsbi,1072" title="Marine Le Pen" target="_blank">Marine Le Pen</a> to milionerzy. Macron dorobił się jako bankier u Rothschildów, a i Le Pen z czterema luksusowymi nieruchomościami biedy bynajmniej nie klepie. Oboje ukończyli elitarne szkoły - Macron École nationale d'administration, czyli państwową szkołę administracji publicznej, a Le Pen to absolwentka prawa z Sorbony (a konkretnie z Université Paris 2 Panthéon-Assas). Oczywiście, ukończyć prestiżową uczelnię to żaden grzech, ale staram się państwa przekonać, że do francuskiej elity politycznej nie prześlizgnie się nikt przypadkowy, spoza systemu. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób zostaje się kandydatem na prezydenta Francji. Należy uzyskać 500 podpisów od burmistrzów, parlamentarzystów, radnych - urzędników wybieranych w wyborach powszechnych. Jeśli ktoś zdobędzie nawet milion podpisów zwykłych obywateli pod swoją kandydaturą, a nie poprą go aktualni członkowie elity, to nie będzie mógł wystartować w wyborach. Kiedy rozmawiałem z paryżanami przed lokalami wyborczymi, jeden z nich przekonywał mnie, że wszyscy politycy, od lewa do prawa, widywani są w stolicy na wystawnych kolacjach z przedstawicielami biznesu, również ci, którzy przedstawiają się jako kandydaci "du peuple". Jeszcze wiele wody w Sekwanie upłynie, zanim w Pałacu Elizejskim zasiądzie kandydat ludowy. Michał Michalak, Paryż <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-wybory-prezydenckie-francja-2017/korespondencje" target="_blank">Interia nad Sekwaną. Czytaj nasze korespondencje z Francji</a> <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-wybory-prezydenckie-francja-2017/wideoblog" target="_blank">Zobacz wideoblog Michała Michalaka</a> Najnowsze doniesienia z Francji również na naszych profilach na <a href="https://www.facebook.com/FaktyINTERIA/" target="_blank">Facebooku</a> i <a href="https://twitter.com/Interia_Fakty" target="_blank">Twitterze</a>. <a href="https://www.facebook.com/michalmichalakofficial/" target="_blank">Obserwuj autora na Facebooku</a>