Odliczanie Wyborcze Ziemkiewicza (dzień 12)
Wbrew pozorom, w postępowaniu Prezydenta Bronisława Komorowskiego (będę dalej używał, internetowym obyczajem, inicjałów PBK) jest konsekwencja. Tydzień temu mówił, że referenda, okręgi jednomandatowe i inne zmiany w konstytucji to pomysły politycznych frustratów. Fakt, że nowy etap swej kampanii rozpoczął zapowiedzią referendum o wprowadzeniu ordynacji większościowej, zakazu finansowania partii z budżetu oraz zmian w systemie podatkowym, jest więc w pełni uzasadniony. "Frustracja" to najdelikatniejsze słowo, którym można określić nastrój panujący od niedzielnego popołudnia w otoczeniu PBK i jego własnej duszy. Wystarczy rzucić okiem na uwiecznione w obiektywie miny gości prezydenckiego wieczoru wyborczego na Stadionie Narodowym.
Gdyby taki wynik, jak Kukiz, miał nie Kukiz, tylko Braun, PBK ogłosiłby teraz, że zawsze domagał się intronizacji Chrystusa na Króla Polski i getta ławkowego - skwitował jeden z moich tłiterowych folołersów. Nic do dodania.
*
A nie, coś jednak dodam: że Konstytucja RP jednoznacznie i wyraźnie wyklucza referendum w sprawie podatków. W każdej innej sprawie, proszę bardzo, ale podatkowej - nie. Kilka dni temu PBK wykazał się nieznajomością ustawy zasadniczej twierdząc, że prezydent nie podpisuje ustawy budżetowej (co on sam zrobił pięć razy, ale widocznie nie czyta podpisywanych kwitów) i nie może jej zakwestionować (najwyraźniej nie powiedziano mu, że owszem, ma taką możliwość - może ją odesłać, jak każdą inną ustawę, do Trybunału Konstytucyjnego). Teraz potwierdził, że nie było to przejęzyczenie. Po pięciu latach urzędowania nie znać konstytucji i nie mieć przy sobie nikogo, kto ją zna - to naprawdę wiele o sposobie sprawowania prezydentury przez PBK mówi.
*
Demaskatorski tytuł z "Gazety Wyborczej": "Cała ekipa Kukiza kiedyś w PO i u Dutkiewicza". Fakt, Paweł Kukiz i ludzie, którzy się przy nim gromadzą, byli kiedyś stronnikami czy nawet aktywnymi działaczami PO. Tej dawnej PO, która miała nie być partią, tylko ruchem, miała nie mieć wszechwładnego prezesa-kacyka, tylko wyłaniać swe listy wyborcze w prawyborach, nie brać dotacji budżetowych... Tej PO, która przyciągała takich ludzi, jak przywoływani często przeze mnie państwo Elbanowscy czy dzisiejsi wolontariusze Kukiza: prawdziwych, bezinteresownych społeczników.
Z jakiegoś powodu ich straciła. Z jakiegoś powodu przyciąga zamiast nich partyjnych przechrztów, często spod diametralnie odmiennych ideologicznie znaków. Michała Kamińskiego, Kluzik-Rostkowską, Arłukowicza, Nałęcza, czy formalnie tylko bezpartyjnego Giertycha...
Jakieś wnioski? Jakaś refleksja w intelektualnym i medialnym zapleczu PBK?
Nie sądzę.
*
Tak nawiasem - młócony w kółko argument, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze sprzyjają większym, i gdyby były, to jeszcze bardziej by dominowała nad sceną polityczną PO względnie PiS, to czysta demagogia. Nieprawda po prostu. Gdyby istniały JOW, to NIE BYŁOBY ani PO, ani PiS w ich obecnym, dworskim kształcie. I o to właśnie z tymi JOW-ami chodzi.
*
Po poniedziałkowym strzale z referendum, strzał wtorkowy: do kampanii PBK wchodzi Aleksander Kwaśniewski. Ten ruch wynika z wiary sfrustrowanego zaplecza PBK, i chyba jego samego, że przyczyną obsuwy nie było generalne rozminięcie się kotylionowej kampanii z odczuciami niewdzięcznego społeczeństwa, które wcale nie uważa, że żyje w "złotych czasach", ani żadna z licznych wad kandydata, ani nachalność propagandy jego medialnych agentów wpływu i presstytutek. Obsuwa wyszła dlatego, że lewicowy, antypisowski elektorat postanowił w I turze, w poczuciu, że na razie i tak jej PiS nie wygra, pozostać w domu, aby pokazać PBK żółtą kartkę. Teraz w osobie Aleksandra Kwaśniewskiego elektorat ten zostanie usatysfakcjonowany, i pod grozą "powrotu IV RP" przyjdzie i uratuje PBK skórę.
To wizja, delikatnie mówiąc, nie oparta na żadnych rzetelnych badaniach ani na analizach. Poparcie Kwaśniewskiego od czasów LiD okazywało się dla kolejnych lewicowych inicjatyw pocałunkiem śmierci, a w sytuacji, gdy prezydent musi walczyć o wkurzonych wyborców Kukiza, wydaje się pomysłem beznadziejnym. Ale beznadziejne pomysły to od pewnego czasu specjalność sławnego niegdyś pijaru PO.
*
A dlaczego zużyty, przegrany polityczny emeryt Aleksander Kwaśniewski? Pytane za pytanie: a lewica ma jeszcze jakiegoś innego lidera? Obrastający puszczańskim mchem Cimoszewicz, pudelkowy Kalisz, zabity ogórkiem Miller i Napieralski z Olejniczakiem, którzy się zestarzeli, zanim pozwolono im dorosnąć... Barbara Nowacka zaś, ostatnia nadzieja czerwonych, z jakichś sobie tylko znanych przyczyn postanowiła lojalnie trzymać się zgranego do cna Palikota. Amerykanie mówią o takich sytuacjach: zaszyć się w jednym worku z trupem.
*
A co zrobi Duda? Najzabawniejsze, że nie ma to wielkiego znaczenia. Duda jest teraz jak ten przysłowiowy chłop, co zasiał i patrzy jak mu rośnie. Wystarczy, żeby nadal wyraźnie pokazywał, że nie jest - znów używając słowa modnego w sieci - "brąkiem". Że nie przysypia w trakcie przemawiania, nie potrzebuje kartki, by podziękować własnej żonie za bycie żoną, nie boi się wejść w tłum i rozmawiać z ludźmi. Możecie mi wyrzucać, że jestem pisowcem, że nie jestem ważnym politycznym liderem - przynajmniej na razie - albo że jestem za gładki i za miły. Ale przynajmniej nie jestem, jak to ujmował dzielnym wojak Szwejk, wicepierdołą.
Fachowo nazywa się to "kampanią wizerunkową" i zawsze uchodziło za specjalność PO. A to się porobiło...
Rafał Ziemkiewicz
Rafał Ziemkiewicz - publicysta, felietonista Interii ze stałą rubryką "Myśli nowoczesnego endeka". Do końca kampanii wyborczej będzie śledził jej przebieg, zawirowania i manowce.