Reklama

Wybory prezydenckie 2015

1,6 mln podpisów poparcia dla Andrzeja Dudy trafiło do PKW

Blisko 1,6 mln podpisów poparcia kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudy trafiło we wtorek do Państwowej Komisji Wyborczej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński przekonywał, że stawką w wyborach prezydenckich jest wprowadzenie w Polsce euro.

- Te wybory mają różne aspekty, ale przede wszystkim są to wybory, w których stawką jest życie polskich rodzin, sytuacja polskich gospodarstw domowych. Bo to są w gruncie rzeczy wybory o euro - mówił na konferencji prasowej prezes PiS.

Zdaniem Kaczyńskiego, ubiegający się o reelekcję prezydent Bronisław Komorowski jest zdecydowanym zwolennikiem wprowadzenia euro w Polsce. Prezes PiS zaznaczył, że Komorowski podjął już w tym kierunku działania m.in. składając na początku swojej kadencji projektu zmiany konstytucji ws. wprowadzenia euro. Kaczyński dodał, że zwolennikiem euro w Polsce jest także "do niedawna, a może w dalszym ciągu, przywódca tego obozu politycznego, czyli Donald Tusk". - Pamiętamy, w 2008 r. we wrześniu zapowiedział, że euro będzie wprowadzone już od roku 2011. To było w ogóle niemożliwe, chociażby ze względów prawnych, potem to skorygowano na 2012 - mówił Kaczyński.

Reklama

Przeciwko euro "wtedy - w 2008 r., i później, i po dziś dzień jesteśmy my, jest nasz kandydat na prezydenta Andrzej Duda" - mówił Kaczyński. Zaznaczył, że Duda gwarantuje, że euro w Polsce nie będzie.

- Dziś mamy do czynienia z czymś, co najprostszym językiem można określić jako "kręcenie". Nasi konkurenci mówią, że są za euro, ale nie ma warunków do wprowadzenia euro (...) Bronisław Komorowski w trakcie kampanii wyborczej mówił, że na pewno nie będzie 67 lat jako wieku emerytalnego i następnie podpisał tę ustawę. Nie ma żadnych przesłanek, żeby wierzyć w tego rodzaju oświadczenia - powiedział prezes PiS.

- Jeżeli oni wygrają te wybory, to z całą pewnością będą za wszelką cenę próbować to euro wprowadzić i może być tak, że im się to uda - zaznaczył.

Apelował do tych, którzy poparli Dudę, żeby wspólnie zmienić Polskę. Jak mówił, nie można dopuścić do sytuacji, by "w trakcie życia jednego pokolenia już po raz trzeci nastąpiło potężne uderzenie w stopę życiową Polaków i ich możliwości finansowe i życiowe". Pierwsze dwa "uderzenia" to stan wojenny i plan Balcerowicza - wyjaśnił prezes PiS.

- Nie możemy dopuścić do tego, by w interesie jakiejś niewielkiej mniejszości i różnego rodzaju sił zewnętrznych, tego rodzaju operacja kosztem Polaków, kosztem polskich rodzin została przeprowadzona - powiedział Kaczyński.

Odnosząc się do liczby podpisów, Kaczyński powiedział, że one jeszcze spływają. - Traktujemy to jako zapowiedź dobrego, bardzo dobrego wyniku wyborczego - mówił.

Prezes PiS powiedział, że 1,6 mln podpisów to "taki wielki komitet wyborczy Andrzeja Dudy". Zaapelował, aby każda z osób, które udzieliły poparcia Dudzie, postarała się zmobilizować przynajmniej pięć osób spośród rodziny, znajomych, sąsiadów, koleżanek i kolegów z pracy. - Jeżeliby się to udało, to mamy już taką ilość głosów, że z całą pewnością zwyciężymy - dodał.

Przed konferencją prasową pudła z podpisami poparcia dla kandydatury Dudy ustawione w piramidę, która miała być tłem dla przemawiających, przewróciły się na podium. To dlatego, że jest ich aż tyle - skomentował rzecznik PiS Marcin Mastalerek.

Szefowa sztabu Dudy Beata Szydło (PiS) na briefingu przed siedzibą PKW powiedziała, że przywieziono blisko 1,6 mln podpisów poparcia Andrzeja Dudy. - Tych podpisów jest dużo więcej, one ciągle płyną - powiedziała. Mówiła, że celem jest zwycięstwo Dudy w pierwszej turze wyborów i w związku z tym apelowała - podobnie jak Kaczyński - żeby przekonać do głosowania na kandydata PiS przynajmniej pięć osób.

Dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek mówiła w niedzielę, że Polska nie spełnia aktualnie kryteriów, wymaganych do przystąpienia do strefy euro, debata na ten temat powinna odbyć się po wyborach.

W listopadzie ub. roku prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że do tematu przyjęcia przez Polskę europejskiej waluty należy wrócić po wyborach parlamentarnych w 2015 r. Ocenił wówczas, że dzisiaj Polska nie jest do końca do tego przygotowana. 

PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy