Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że nikt nie zbiera "haków" na szefa MSZ. Użycie tego terminu uznał za nadużycie dziennikarzy "Newsweeka", którzy przeprowadzali z nim wywiad. Jak dodał, w rozmowie z tygodnikiem opierał się o dobrze znane fakty. - Przy końcu 2007 roku prezydent Lech Kaczyński wyrażał wątpliwości co do zasadności powołania pana Sikorskiego na stanowiska ministra spraw zagranicznych i rozmawiał o tym z premierem Tuskiem. Premier Tusk wie, o co tutaj chodzi, premier Tusk uwag nie uwzględnił. Ja w swojej wypowiedzi w wywiadzie dla "Newsweeka" wyłącznie do tego nawiązałem, czyli do tego, co jest już powszechnie znane - powiedział J.Kaczyński. Podkreślił, że nie może mówić o szczegółach, bo jest związany tajemnicą państwową. Sikorski pytany przez dziennikarzy, czy rozmawiał o sprawie "haków" z Lechem Kaczyńskim podczas poniedziałkowego spotkania, odparł jedynie, że "były części rozmowy, które powinny pozostać tajemnicą gabinetu pana prezydenta". Dopytywany, czy boi tych "haków" odpowiedział: "Jakoś nie". Na kolejne pytanie, czy wie, czego one dotyczą powiedział, że "wie i jest spokojny". - Ja marzę o Polsce, w której kampanię polityczną będzie się prowadziło przedstawiając swoją wizję i to, co możemy zrobić dla Polaków, a nie przy pomocy haków - powiedział Sikorski. Dopytywany w poniedziałek wieczorem w TVN24 o jaką sprawę może chodzić prezesowi PiS, odpowiedział: "Przestałem rozumieć prezesa Kaczyńskiego już jakiś czas temu". - Domyślam się, że to chodzi o działanie umysłu autorytarnego - powiedział szef MSZ. Jak wyjaśnił, może chodzić o to, że nie zgadzał się w jakiejś sprawie z prezydentem Lechem Kaczyńskim. - Jak znam życie i polską politykę, to wszystko prędzej czy później wycieka, więc jak wycieknie, to się okaże, że nie tylko to była różnica zdań, ale to była różnica zdań w sprawie, w której - podejrzewam - doświadczenie i przyszłość i wyniki przyznają mi rację - dodał Sikorski. Szef MSZ podkreślił, że był inwigilowany podczas emigracji w Londynie, a w latach 1992-95 był inwigilowany przez WSI - materiały w tych sprawach - jak podkreślił - umieścił w internecie. - Zadeklarowałem, że jeżeli jakiekolwiek nowe materiały na mój temat się pokażą też z góry daję zgodę na opublikowanie ich w internecie - powiedział Sikorski. - Nie wykluczam, że jacyś ludzie chodzili za mną także za czasów, w których byłem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego - dodał.